wtorek, 27 czerwca 2017

Krótka historia o blond pindzie

Znalezione obrazy dla zapytania best friends funnyZnalezione obrazy dla zapytania best friends funnyDwa lata temu po raz pierwszy wyszłam do supermarketu z blond pindą, która była okropnie zarozumiała i napuszona. Byłam jedyną Polką na kontrakcie prócz niej i ze względu na to, że przyleciała po mnie czułam się zobowiązana do pokazania jej gdzie co jest. Dobrze, że po drodze nie nazwała mnie anorektyczką jak rozmawiałyśmy o diecie, w moich oczach była o wiele szczuplejsza niż ja, więc był to dla mnie szczyt bezczelności. W skrócie - nie przypadłyśmy sobie do gustu i przez kolejne kilka dni rozmawiałyśmy bardziej z grzeczności. Bywa i tak. Nie każda osoba z tego samego kraju musi się z tobą dobrze dogadać i szybko się z tym pogodziłam, że nie będę zbytnio mówić po Polsku przez kilka miesięcy, nie przeszkadzało mi to w najmniejszym stopniu.
Podobny obrazPóźniej coś się stało. Jako jedyne miałyśmy wolny dzień i postanowiłyśmy go spędzić razem - co obróciło wszystko do góry nogami. Okazało się dość szybko, że wcale nie jesteśmy od siebie tak różne i odniosłyśmy takie samo wrażenie przy pierwszym spotkaniu - mówiąc prościej, też myślała, że jestem wrednym bufonem. Zostałyśmy koleżankami, co po tygodniu rozmów i oglądaniu filmów ewoluowało w przyjaźń (level up). Po wyjeździe jej wspołlokatorki wreszcie mogłam się do niej przeprowadzić i nie potrzebowałyśmy jakiegokolwiek innego towarzystwa. Zdanie mamy o sobie prawdopodobnie dalej takie jak pierwszego dnia, ale tym razem jedynie dlatego, że bardzo dobrze się znamy. Blondi dalej uważa, że jestem wredną pierdołą z sercem z kamienia, ja ciąglę myślę, że jest trochę zapatrzona w siebie. Jeśli przeczyta, że nazywam ją blondi to pewnie mi oczy wydrapie, ale szczerze mi się tto należy,bo wiem jak ją to wkurza.
Znalezione obrazy dla zapytania best friends funnyDwa lata temu po raz pierwszy wymieniłyśmy parę zdań i tak zostało do dziś. Tylko, że akktualnie nie jest to parę zdań a esej o życiu i rozmyślanie na każdy możlwy temat. Fajnie jest wiedzieć, że pomimo dystansu tysięcy kilometrów, które nas dzieli potrafimy utrzymać naszą przyjaźń i tak jak wcześniej kilometry nam nie przeszkadzają. Mam nadzieję, że tak jak planowałyśmy nie zerwiemy ze sobą kontaktu do końca życia. Sory za tytuł, ale jest super clickbait'em.
Hepi aniwersari B;ondi, mi aj lov ju tu macz and aj mis ju lołds.

środa, 14 czerwca 2017

Związki z Tindera

Znalezione obrazy dla zapytania tinder funny
Znalezione obrazy dla zapytania tinder funny
Tinder jest miejscem dziwnym, choć pewnie większości nie muszę tego wyjaśniać, nie oszukujmy się - wszyscy z niego korzystamy, lub mamy choć jeden tinderowy epizod w swoim życiorysie. Ten dziwny i czasem żałosny płomyczek coś w sobie ma - szczególnie jeśli jesteś takim odludkiem jak ja i po prostu nie widzisz sensu w wychodzeniu do ludzi, kiedy możesz po prostu poznać ich online. Smutne życie pisarki - nie wychodzę zbytnio ze swojego pokoju i szczerze - pasuje mi to. Przyzwyczaiłam się do klikania na komputerze i ciągłego wylewania moich brainfarts na kartki zeszytu. Nie mam czasu ani ochoty jechać do miasta obok, żeby w końcu znaleźć klub, który by mi się podobał. Prawdopodobnie mam zbyt duże wymagania przez czas spędzony w Azji, bo Europejskim klubom bardzo dużo brakuje w porównaniu z Azjatyckimi.
Dlatego od czasu do czasu marnuję swój czas na Tinderze, uwielbiam robić sobie jaja z ludzi, którzy biorą tę aplikację na serio, miło jest pogadać z kimś ogarniętym, ale nie spodziewam się takich osób na tym czymś. Wciągnął mnie jak Warsaw Shore - moje drugie guilty pleasure. Mogę godzinami przesuwać głównie w lewo, czytać opisy i szukać znajomych. Przyznam się też szczerze, że poszłam na kilka tinderowych randek, które były... porażkami. Szybki fakt - nie lubię ich nazywać randkami, bo po prostu idę z ziomeczkiem poznanym w interneciee na piwo czy dwa czy siedem, gdamay o życiu i potem idę sobie w moją stronę. Przedstawię wam z moich wojaży trzy, które najabrdziej zapadły mi i moim znajomym w pamięć...

1. Niegotowy na związek, czy cokolwiek
Podobny obrazNa wstępie chcę powiedzieć, że ten gagatek dostał like tylko za to, że dość dobrze go znałam. Mieszkał w akademiku nad moją przyjaciółką, podczas freshers week zapamiętał mnie z wrzeszczenia na portierni, że moje imię pisane jest przez "K" a nie "C"(dobrze, że on mnie pamiętał bo ja jego wcale), później dużo razy bawiliśmy się wspólnie z naszymi znajomymi w barze studenckim. Często daję ludziom tzw przyjacielskiego like. Może jest to kwestia grzeczności? Nie wiem dlaczego to robię. Tak po prostu mam. Zaczął do mnie pisać. Okej, spoko, normalnie znnajomi wysyłają mi screena na fejsie z podpisem "LOL UR ON TINDER FAM" na co każdy dostaje taką samą odpowiedź "LOL U2 WE MATCHED WHEN R WE GETTIN' MARRIED OR SMTH" i na tym się kończy, trochę śmiania się z samych siebie, koniec historii. Zaproponował wspólne oglądanie filmu, u niego, okej, czemu nie, w sumie znamy się już pięć miesięcy, wiem, że ziomek jest spoko, trochę dziwak, ale to jak każdy artysta. Spędziliśmmy razem pół dnia, pogadaliśmy, poszliśmy na piwo, kilka dni później poszedł ze mną i z moimi znajomymi do pubu, potem zaprosił mmnie do siiebie na house party, nic się nie wydarzyło prócz tego, że miałam nowego przyjaciela. Niestety zaprosiłam go na urodziny mojego dobrego przyjaciela, co trochę nam skomplikowało sprawy. Long Story Short odezwaliśmy się do siebie dopiero dwa dni później, zapytał się czy mam czas żeby wyjść z nim na spacer (jointa). Połaziliśmy i pogadaliśmy dwie godziny, nie wspominając słowem o całej sytuacji. Po jednym dniu zapytałam się go czy dalej chce zobaczyć film o Zodiaku (tak, tym seryjnym mordercy), bo tak o tym mówił a mi udało się to ściągnąć. Odpowiedź trochę mnie zaszokowała bo szło to mniej więcej tak: "Cześć, sory, że nie odpowiedziałem tak szybko jak normalnie i w ogóle przepraszam, że przez ostatnie dni byłem trochę nieswój, ale dużo o wszystkim myślałem i nie jestem gotowy na związek czy cokolwiek". Ziom, proponowałam film, nie małżeństwo, plus napisałam, że może dołączyć do mnie i moich znajomych, bo nie będziemmy go oglądać we dwójkę. LOL

2. Nie wiem co znnaczy nie i pasta do zębów
Podobny obrazBył też ten. Ziomeczek, który nigdy się nie uśmiechał na zdjęciach, co nie wydawało mi sie podejżanej jeszcze wtedy, też z mojego uniwerka (serio muszę przestać dawać like osobom na które mogę potemm wpaść na uni), wysoki patyk, brązowe włosy, zarost, wygląda trochę jak młodsza wersja mojego ojca (dziwię się, że to mnie nie odstraszylo wystarczająco, bo przecież wygląd wrzeszczy "kuuuuuuuuutasss"). No ale okej. Wyszliśmy pewnego wieczoru na piwo, może osiem, okej może nie tylko piwo a jeszcze wino, wódkę i rum. Kto by o tym pamiętał, bo na pewno nie ja. Pierwsze "o kurwa uciekaj" było w momencie jak się uśmiechnął (brzmię jak płytka pinda, ale chłopcy - higiena jamy ustnej jest w chuj wazna okej?). Wielka diastema, zęby rosną tak jak chcą, w każdą stronę co chcą a do tego są żółte jak mlecze i mają liczne przebarwienia. Plus dziąsło mu krwawiło. Dlaczego zostałam? Genialnie mi się z ziomeczkiem rozmawiało. Musieli nas wypraszać z pubu, bo gadaliśmy przez co najmniej cztery godziny. Później obraliśmy kierunek bar studencki. Z tego miejsca on chciał bardzo szybko wyjść i "iść pić do mnie". Ja oczwyiście wolałam zostać, było tam dość dużo moich znajomych i nie było mi w smak uciekać od dobrej zabawy. Nawet nie zauważyłam jak w pewnym momencie z wyjścia na faja wylądowaliśmy w drodze do mojego akademika. Grzecznie się pożegnałam, na co on powiedział, że musi tylko szybko skorzystać z toalety. Poczekałam przed drzwiami swojego pokoju żeby nie być chamską pindą i powiedzieć "Dzieny, do zobaczenia gdześtam nowy PRZYJACIELU". On niestety nie złapał przyjacielskiego vibe i próbował na chama wciasnąć mnie z sobą do mojego pokoju, w tym momencie pprzegiął pałe i usłyszał, ze ma wypierdajść i to szybko. Pisał do mnie przez miesiąc nalegając na "kolejne spotkanie ze swoją dziewczyną". Niestety było to chyba nie do mnie, więc nie odpisywałam.

3. Gracz 
Znalezione obrazy dla zapytania tinder funnyTen przypadek dziwi mnie do dziś i nie przestaje szokować? Dlaczego nie przestaje? Bo rozmawiamy ze sobą już cztery miesiące i ciągle się spotykamy. Zaczęło się od niezobowiązującego spotkania w barze na jedno/pięć piw. Później jakoś tak się stało, że dalej utrzymywaliśmy kontakt, wychodziliśmy na miasto i gadaliśmy całymi dniami. Nie ufam znajomościom internetowym, nie popieram związków zaczynających się od pisania na jakimkolwiek portalu internetowym, fun fact - poznaliśmy się na instagramie. Niektóre nowości XXI-go wieku nie są raczej dla mnie. Nie popieram też nazywanie znajomości online związkiem, co on niestety robił i nie mam pewności czy dalej tego przypadkiem nie robi, ale w takim razie ma około 10 dziewczyn w 5 różnych miastach. To jest chyba najczęstszy typ człowieka spotykany na portalach jak Tinder. Chociaż sama też nie jestem święta, bo ja jestem tą osobą, która rozmową prowadzi przy pomocy gifów lub tekstów piosenek...

Podsumowując = tinder to pułapka zjadająca czas, dużo czasu. Wciąga jak ruchome piaski i czasem w morzu idiotów i pajaców da się znaleźć kogoś z kim można porozmawiać. Na obronę tej dziwacznej aplikacji rzucę to: osobiście znam parę, która poznała się na Tinderze (dziś są już od roku małżeństwem), znam też bardzo dużo par, nie małżeństw, które są w szczęśliwych związkach z Tindera, a ja sama mam sporą grupę znajomych z tego czegoś. Nie takie to złe jak ludzie malują i choć sama  nie ufam znajomościom z internetu to mimo wszystko... da się znaleźć fajne osoby wszędzie. XXI wiek nie przestanie mnie zadziwiać.

środa, 7 czerwca 2017

Polscy studenci z UK pokazują, w jakich warunkach mieszkają - moj artykul na Vice Polska

Photo by: desh. - Marta w swoim pokoju





















Slowem wstepu - dalej nie mam internetu a cudowne komputery w bibliotece uniwersyteckiej odmawiaja wspolpracy jesli chodzi o pisownie polskich znakow. Dlatego ten post bedzie wygladal jakby byl pisany przez idote, ktorego nie obchodzi roznica pomiedzy tym czy robi komus laske czy laske - bez znakow polskich nawet to nie wyglada dobrze, ale mam nadzieje, ze szare komorki podpowiedza wam sens tego zdania.
Od kilku miesiecy staralam sie o roznorodne publikacje - docenilam czas wolny pomiedzy praca i zajeciami i postanowilamn wziac sie za swoje artystyczmne portfolio. W pracy dziennikarza i pisarza jest to dosc waznym pubnktem jesli nie ma sie doswiadczenia w pracy - pozniej publikacje zdaja sie przychodzic do ceibie same, a jedyne co musisz zrobic to chciec i ciezko pracowac. Los sie do mnie usmiechnal w postaci wielu odpowiedzi od portali z poezja czy proza, ale najwiekszy usmiech na mojej twarzy wywolala odpowiedz od Vice Polska. Pewnego cudownego dnia w pracy, kiedy rozwarzalam wyskoczenie przez okno lub powieszenie sie na bzdryngolcu od maszyny do kawy przez glupote klientow dostalam maila. Po kilku tygodniach od wyslania zgloszenia na staz w Vice dostalam odpowiedz, w ktorej edytor zaproponowal mi napisanie artykulu na temat tego jak mieszkaja Polscy studenci w UK. Skakalam z radosci, kazdy kto mnie zna wie, ze moim marzeniem jest praca dla Vice (oraz magazynow modowych) i dostanie takiej szansy jest jak zlapanie pana Boga za nogi. Doslownie.
W skrocie - jaralam sie jak durna. No i po podrozach do Guildford i rozmow z ludzmi w Farnham powstal oto ten artykul, ktory zostal opublikowany na Vice 02go czerwca. Duma mnie rozpiera pomimo tego, ze bardzo duzo ludzi na facebook'u postanowilo napisac jak okropnie niezaradnych studentow do artykulu wybralam plus dopisanie, ze jest to stek bzdur.
Moi drodzy, pozwolcie, ze troszke sie odniose do tego, co niektorym czytelnikom sie nie podobalo i do tego wyjasnie po raz kolejny jak studia i zycie w UK wyglada.
Nie jest latwo - to tak na poczatku, ale nikt nie powiedzial nigdy, ze studia maja byc proste, mile i przyjemne. Wiekszosc z nas pracuje na part time w wymiarze do 30 godzin tygodniowo - wiecej przy dobrych studiach jest niemozliwoscia ze wzgledu na naklad pracy na kilka modulow. Nie ma juz czegos takiego jak maintenance grant dla studentow zagranicznych - to cudo i ratunek zostalo zniesione lata temu. Aktualnie przysl;uguje jedynie brytyjczykom oraz osobom z obywatelstwem brytyjskim. Koniec historii. W Surrey wiekszosc miejsc pracy oferuje studentom 6 funtow za godzine, oczywiscie da sie znalezc cos lepiej lub gorzej platnego, ale jest to kwestia szczescia lub pecha.
Racja jest, ze splaty kredytu studenckiego sie nie czuje, ale na pierwszym roku nie myslimy nawet o tym co bedzie za dwa lata, wiec komentarzy na ten temat nie rozumiem. Kazda osoba potrafiaca czytac ze zrozumieniem widzi, ze nikt z nas nie boi sie przyszlego splacania, bo nie mamy czego.
Pieniadze od rodzicow czasem na prawde potrafia uratowac tylek nie jednemu z nas. Na uczelni artystycznej mamy duzo wydatkow na rzeczy, ktore nie przydadza sie na przyklad studentom biologii a kosztuja cholendarne pieniadze - same szkicowniki czy specjalne olowki to jednak wydatek a przy codziennym rysowaniu to kasa w to wsiaka okropnie. Studenci prawa nie maja tak duzo czasu wolnego i trzeba jednak skuypic sie na nauce na pierwszym roku i jesli moga pomoc finansowa przez choc jeden rok od rodzicow otrzymac to nie widze w tym nic zlego lub niezaradnego.
Nie jest to tez utopijne pokazanie studiow w Anglii - tak wykladowcy to sami ludzie z pasja, ktorzy przelewaja swoje pasje na nas, nie jestesmy do niczego zmuszani, bo sami wybralismy takie studia, a nie inne, do tego placimy za to i owszem jestesmy w wiekszosci biednymi studentami z pozyczka na karku. Spojrzmy prawdzie w oczy - wiekszosc studentow na calym swiecie jest biedna, a pozyczki i jej splaty my nie bedziemy odczuwac w najmniejszym stopniu, czesc z nas nawet pewnie nie bedzie musiala jej splacac.
Studia w Anglii sa inwestycja, ale jest to inwestycja w przyszlosc. Daja one dyplom rozpoznawalny na swiecie w przypadku wielu uczelni - takich jak UCA, Surrey, Oxford czy Coventry (z ludzmi z tych wlasnie uczelni rozmawialam). Studiowanie ciagnie kase a dodatkowa praca zabiera czasem checi do zycia, ale wszyscy wiemy dlaczego to robimy.
Koncowym slowem dalej bez znakow polskich - kochani, research powinnien byc waszym kumplem, a najlepiej najlepszym przyjacielem. Dzieki niemu nie piszemy glupot w internecie. A juz serio mialam nadzieje, ze jestem idiotka, ktora nie wie jak dostac dodatkowa kase od rzadu brytyjskiego. Niestety mialam racje - jest to jak Bazyliszek - nieistniejaca legendarna postac.


Oczywiscie zapraszam do lektury - https://www.vice.com/pl/article/polscy-studenci-z-uk-pokazuja-w-jakich-warunkach-mieszkaja