środa, 29 marca 2017

Związki na uczelni

Relacje międzyludzkie są dość ważnym punktem jeśli chodzi o cudowną uczelnię. Niestety czasem nawet taki banał jak znajdowwanie nowych przyjaciół jest trudne. Serio. 

https://www.flickr.com/photos/conchur/525596627/
Przyjaciel jest jak dwadzieścia złotych - nie znam takiego szczęściarza, który na codzień znajduje je na ulicy. Jeśli jesteś jedną z osób, która posiada duży krąg przyjaciół - szczęściarzu, trzymaj się ich, póki możesz. Zwiążki kiedy jesteś studentem pierwszego roku i mieszkasz w akademiku są jednak dość trudnym tematem. Sam koncept mieszkania w przypisanym budynku - na początku zakładasz, że każdy mieszkaniec tego cudownego przybytku, który przez kolejny rok będzie twoim domem, zostannie twoim przyjacielem. Po jakimś czasie jednak zdajesz sobie sprawę, że... tak to nie działa. Przykro mi cię uświadamiać w tak brutalny sposób, ale biuro akomodacji nie miało pojęcia kto z kim będzie mieszkać i był to przypadek losowy. Czasem owsze, może działało też przeznaczenie, ale w większości przypadków jest to zwykły... rzut monetą.



https://www.flickr.com/photos/msrd/577607765/
 Mogę to opisać na własnym przykładzie - we wrzesniu, kiedy dopiero co zaczęłam studia w UK rozmawiałam tylko z dwójką moich współlokatorów, resztę konkretnie olewałam i unikałam ich jak ognia. Fakt faktem - dalej zdaję sobię sprawę z tego, że jesteśmy od siebie choleernie różni, ale nie działa mi to już na nerwy. Zaszły jednak pewne zmiany - z jednym szkotem, z którym wcześniej przez dwa miesiące zdołałam nie wymienić innych zdań niż "Cześć", "Co u ciebie?", "Dobrze? To dobrze". Teraz nie wyobrażam sobie dnia bez gadania z tym chudym pierdolcem, choć czasem doprowadza mnie do szewskiej pasji. To samo z jednym z moich współlokatorów, którego nazywamy Jezusem. Choć nie rozmawiamy za dużo, to nie wyobrażamy sobie iść na imprezę bez niego. Nie jestem już tak bliską przyjaciółką z szaloną dziewczyną studiującą ilustrację, nie widziałam jej przez ostatni miesiąc i gdyby nie cudowny wynalazek "snapchat" to możliwe, że nie byłabym pewna tego, czy ona w ogóle żyje. Dalej rozmawiam z moją coursemate. Nie mówię, że nie działa mi na neerwy, ale z moim wybuchowym charakkterem mało jest osób, które mogą bez problemu egzystować koło mnie i nie sprawiać mi swoim zbyt głośnym oddychaniem jakichkolwiek nieprzyjemności. No cóż.

https://www.flickr.com/photos/beegee49/32132697783/
Niezręcznym jest, i to cholernie niezręcznym, spotykanie swojego przyszłego niedoszłego na korytarzu. Szczególnie po tym jak zaproponowanie obejrzenia razem filmu zostało przyjęte jako propozycja małżeństwa (conajmniej). Jeśli myślisz o zamieszkaniu w akademiku -go for it. Jest to esencja studenckiego życia i uważam, że każdy, kto ma taką okazję powinien tego spróbować, ale pamiętaj, że wioska akademicka to nazwa, która ma w sobie bardzo dużo prawdy. Nie musisz wszystkich znać osobiście, żeby wszyscy wiedzieli co zrobiłeś ostatniej nocy. Nie potrzebujesz mieć dużego grona znajomych, aby plotki o twoim życiu rozchodziły się z prędkością błyskawicy. Nie ma wczegoś takiego jak bycie anonimowym. Bo w końcu wszyscy mieszkamy w małej wiosce, gdzie nawet kasjerka wie co Baśka robiła trzy dni temu o piętnastej z Markiem.