piątek, 30 grudnia 2016

Studia w Anglii #3

Zdjęcie użytkownika Monika Ewa Piotras.
      Minął już pierwszy term moich studiów w Anglii! Cieszę się niesamowicie, że już mogłam skończyć na kilka dni przejmowanie się moimi assessementami i innymi prezentacjami na zaliczenie! Teraz w końcu mam czas na relaks i zajęcie się samą sobą. No może nie do końca, ponieważ ciągle mam na głowie projekt, który wykonuję z kolegą z produkcji filmowej - trzymajcie kciuki, abym w końcu miała wystarczająco dużo weny twórczej, aby dokończyć (ba! najpierw zacząć) pisanie skryptu.
          Z okazji dużej ilości wolnego czasu w ostatnich dniach postanowiłam w końcu napisać kolejny post o studiach w Anglii. Jak już wiecie, nie jestem na "typowym" uniwersytecie, bo uczę się w szkole artystycznej. Dzięki temu wyboru nie mam jakichkolwiek egzaminów, bo twórczość artystyczna nie jest czymś co da się ocenić według jakiegoś testu. Za to piszę opowiadania, wiersze, eseje i robię prezentacje. Niby nie za dużo, ale jest to nie lada wyczyn, aby napisać coś bez jakiejkolwiek weny twórczej!
Zdjęcie użytkownika Monika Ewa Piotras.          Teraz najważniejsze, ze względu na to, że już większość z was powinna mieć wszystko na UCAS'ie poskładane, lub zaczynacie składanie papierów (jeśli dopiero o tym myślicie, to lepiej róbcie wszystko szybko, bo czas najwyższy!) to musicie wiedzieć jedno - nie jest wam potrzebny żaden program, aby dostać się na te studia. Nie korzystałam z pomocy jakichkolwiek instytucji reklamujących się na rynku polskim jako jedyna słuszna pomoc w dostaniu się na studia w UK. Nie brałam udziału w konkursach na indeks itp. To co zrobiłam to było jedynie popracowanie nam moim Personal Statement i wykonaniu wszystkich procedur UCAS'owych na czas. Post o pisaniu Personal Statement i radach dotyczących składania papierów przez UCAS też będzie już niedługo! Nie jest wam do tego potrzebna żadna magiczna instytucja, uwierzcie mi! Szczególnie, że niektóre biorą podobno za taką pomoc pieniądze.
          Przed złożeniem papierów na uczelnię pamiętajcie, aby sprawdzić ją w rankingach i zobaczyć czy na pewno wam wszystko w niej pasuje, a także w mieście w którym ona się znajduje. Znam wiele przypadków kiedy ludzie bywają niezadowoleni z wyboru uczelni przez jej położenie - to za cicho, to za głośno, źle, że w centrum miasta, głupio, bo daleko od Londynu. Pamiętajcie, że to wam ma wszystko doskonale pasować - w końcu będziecie tam studiować trzy lata i będziecie płacić najwięcej jak dziewięć tysięcy funtów za rok studiów.
Zdjęcie użytkownika Monika Ewa Piotras.          I tak przechodzimy do czesnego za naukę. Nie bójcie się tych dziewięciu tysięcy funtów. Wiem, ze brzmią okropnie, ale nie ma się czego obawiać. Nie znam osoby, która ubiegałaby się o kredyt studencki i go nie dostała! A kredyt ten spłaca się dopiero gdy osiągnie się dany pułap zarobków, więc nie ma się czego obawiać.
          Jeśli są tematy dotyczące studiów w Anglii, które chcielibyście, abym poruszyła - napiszcie mi w komentarzach, bądź na maila.  Na każde pytanie postaram się odpowiedzieć najlepiej jak umiem!

środa, 28 grudnia 2016

Trendy 2016

 Chociaż rok 2016 nas nie rozpieszczał i nawet w ostatnich tygodniach swoich rządów zabrał cudowne postacie to mimo całego zła wyrządzonego światu i ludzkości - na prawdę, rok 2017 nie mógł mieć postawionej poprzeczki jeszcze niżej. Mimo wszystko trzeba patrzeć na jasną stronę mijającego już roku - dla mnie były nią tegoroczne trendy i modowe nowości, więc zapraszam was na moje podsumowanie trendowych hitów 2016!
Couregiem i typowy klasyk - biała koszula, czarna marynarka - nie muszą być w idealnym rozmiarze. Do tego czerwona szminka i look dopełniony!

Ermanno Scervino pokazuje, że klasyka jest zawsze w modzie. 

Marc Jacobs i cudowna katana z przypinkami, wzorami! Love! W końcu wracają punkowe klimaty w wyrafinowanym stylu.
Możemy poświęcić choć chwilę tym cudownym białym butom? Może nawet dłuższą chwilę, bo są przecudowne! Hood by Air, Galvanize collection. 

Sculptor postawił w tym sezonie na wyróżniające się czapki z daszkiem! Dla miłośników stylowych nakryć głowy jest to i powinno zostać jednym z must have!
Low Classic bardzo dobrze wie czym są dobre nadruki na t-shirtach! Moim ulubionym był widoczny na zdjęciu głośno informujący o tym, że większość mężczyzn to jednak wciąż chłopcy. 
Costiume National i przeźroczyste tkaniny do kreacji w jednym kolorze. Takie awangardowe dodatki dodają pazura i interesującego wyglądu kreacji. 
Pooja Mor w cudownym make-upie przed pokazem Dolce&Gabbana - 2016 był rokiem zabierania, lecz w trendach makijażowych wyszło nam to na dobre, bo w końcu zaczynamy zauważać, że less is more!

Ader Error przywrócił okulary w okrągłych kształtach i delikatnych obramówkach. Co więcej szerokie chokery wróciły do łask, choć nie jest to trend dla wszystkich - tym odważniejszym polecam do podkręcenia looku. 

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Dear X,

We haven't spoken with each other for three years, seven months and nine days. Well... we did once, but it was only about you taking your stuff from my place. You left your socks by the way and I'm still waiting when you will come back for them. I just wanted to check if you are alright, because I couldn't figure it out after stalking you for three months on facebook. I wish I were brave enough to just call you and ask how you are doing, but I'm not. So I decided to write a letter - you like old vintage things, don't you - but I will never send it either, because I'm afraid you wouldn't read it or couldn't be bothered to answer at least.
          I hope that you are doing well and that you found your own way of living. But please, not this garage band - I know you can't play the guitar, as we both know you have always been tone-deaf. I'm sorry, not for calling you tone-deaf - you know it's true, but for everything that have happened. I'm sorry that I hurt you so bad that you pretend not to know me now when we see each other in the store. I'm sorry that I didn't apologize and that I let you go, but, dear X, you didn't fight and you let me let you go. I remember the day when I said 'yes' so well as if it was just yeasterday. Back then I was just afraid that otherwise I would lose my friend and I needed you to be by my side. I wanted you to be there for me and if I told you 'no' you would be hurt again. I never wanted to hurt you. I know I did and all I can do now is explain that I never wanted to do so. I still remember our late night walks to the nearest park. When I was sitting on the back of my favourite bench so I could be a little bit taller than you to look into your deep, brown eyes and feel so bad to lie to you just because I wanted to keep you by my side. First time you told me you loved me I didn't respond a nd I saw that you were hurt. I didn't want you to be sad or angry so next time I said I loved you too, but it wasn't entirely true, but I did everything I could to keep you by my side.
          I didn't want to lose or hurt my best friend. But I did and I can't take it back, undo it. And then you didn't want to tell our friends that we were together, this is when I saw that I actually did love you, but it was already too late. I knew too well how it feels to be someobody else's secret and I didn't like it. I promised myself oonce that I would never agree to be in a dark, jump into the closet and hide.
          Dear X, I know that I hurt you, but you need to know that you also hurt me. I thought that you didin't love me anymore, that you were ashamed of me, because we were so different and I just didn't fit perfectly in your life. That was that moment when I decided thaat I had to leave you. So I stopped talking to you, but you ignored me back, which drove me mad (actually I was pretty sad about that) and I tried to get your attention, but you just seemed to lost interest in me so I gave up. I'm sorry for the way we broke up. Shaking your hand saying "thanks for everything" wasn't the best idea, but you have to understand that it wasn't my best day and you know why. I'm glad you moved on so fast, but I hate the fact that every time we see each other in the store or on the street you ignore me and we stopped even saing hi. I'm sorry that you can't even look at me right now. I remember when I seemed to be the only one in the whole world that you wanted to look at.
          Anyways, I just wanted to say that I hope you are doing well. Last time I saw you you seemed to be quite alright. May all of your dreams come true and I know that one day you will find someone who will look at you with so much love as once you looked at me. I'm sorry.

czwartek, 17 listopada 2016

Big Brother is watching you!


Znaleziony obraz         

           John Fiske said in "Reading the Popular" the popular text produces meanings that can become relevant in everyday life. The example of this can be seen taking under consideration cover of the book written by George Orwell - "1984". The range of colors is very limited - the artist used only red, black, dull yellow and dark orange. The choice isn't random as colors refer to the narrative and produce very strong meaning.

          Even if people haven't read the "1984" they still probably came across the slogan placed in the top part of the cover. "Big Brother is watching YOU!" - nowadays is mainly known from the famous TVshow, so the cover and book produced element which got popularised and its meaning can be perceived differently in various social groups (if someone doesn't know the book they won't know that their favourite TV show wasn't the first one to invent the idea of Big Brother). There are also multiple poems and songs inspired by the book or the slogan - that shows us various meanings and elements produced by the culture.   
   



 The cover is a great example of mixing popular culture with high one. It's kept in the pop art vibes but it bears as well strong similarities to the capitalist propaganda posters, which were really popular during Stalinist regime. It links the meaning to historical background to which it may refer. It suggest us that the cover is actually a satiric comment about the political situation back then”-specifying the time isn't needed as the man bears a strong similarity to Stalin. Just look at that moustache plus the choice of colors - coincidence? I think not! Additionally looking at the cover we can see that the man together with the red line behind him forms a cross - it may suggest an ending, death - probably death of our privacy as Big Brother is watching us!
Znalezione obrazy dla zapytania stalin poster       
                    Moreover the man looks like an evil robot so he isn't looking after us, but just watching every our move, spying. He doesn't have a pupil in his eyes which makes them look like tiny lights. He seems to be mad, but at the same time we can notice that he is smiling - does he enjoy watching us? If so... It makes the cover even creepier and adds more to the creation of the character – he is clearly a psychopath. Placing him in the middle of the picture implies that he is the  Brother watching us and enjoying doing it as well.

            It's time for the colors! Red – color of blood, war and danger - a background of the part with slogan implies that the  Brother watching us will bring  nothing good. Dark red line behind the man on the cover refers to anger and leadership –  if someone watches us every day he wants to take control over the population. Dark orange in the back of the man implies deceit and distrust –  how can you trust somebody that wants to take over population =  whole world. Black,  main color when it comes to the “man part” – refers to death, mystery and fear. That would explain why it's so hard to specifically say who is on the cover –  the Big Brother?  Someone who helps him? Or Stalin? There is no one,good answer to it, everyone can see it differently.  
          
         

wtorek, 8 listopada 2016

“A great story doesn’t have to end with success”


Znaleziony obraz                Liz May, curator of Farnham Museum, launched an exhibition to honor the memory of David Johnstone and John Hoare on the 50th anniversary of their courageous try to cross the Atlantic in a boat called the Puffin. It was the first attempt of the 20th century to row across the Atlantic. Last time the men were seen alive was on the 11th of August 1966. As an adventurous person and a reporter at local newspaper David Johnstone was always looking for a next thing that would interest him. During one of the interviews he said “If we don’t have a go, we shall live the rest of our lives wondering if we might have made it – and knowing that only fear persuaded us from the attempt”.
Znalezione obrazy dla zapytania david johnstone john hoare                 “Most of the locals haven’t heard about that story before the exhibition” said Liz mentioning that a big group of people knew about the successful journey of John Ridgeway and Chay Blyth. Their attempt to row the Atlantic ended with a success. There is a road, school and a bakery in Farnham named after John Ridgeway. Chay Blythe after that journey made a career out of travelling and exploring. As most of the local people knew about Ridgeway and Blythe there was no interest in the tragic history of the Puffin. “It was a story that deserved to be told” said Liz May “A great story doesn’t have to end with success. What is courageous is that they didn’t give up.” The curator of Farnham Museum finds this story particularly interesting  as the men were given plenty of opportunities to stop their journey. From the rescued journal of their travel can be seen that they knew they were probably going to die, that were not going to succeed, but kept going.
Znaleziony obraz                Everything that is placed in the exhibition was donated to the Farnham Museum by David Johnstone’s mother in 1968. The boat itself was found in October 1966. A bottle with pills, a net, a food can, clothes, shoes, a map and technical equipment. Every item that was found on the wreck can be seen on the exhibition, apart from journey journal, which contains of 149 hand-written pages. It is in Farnham Museum, but it is too fragile to be put into exhibition. Last record was written on 3rd of September, just before hurricane struck the area. The journal was an inspiration for Merton Naydler, Johnstone’s family friend, to write a book about the tragic history of the Puffin.
Znaleziony obraz                Apart from that exhibition, there is no memorial in Farnham, which celebrates the memory of Johnstone and Hoare, two men born in this city who tried to row the Atlantic. Until the 24th of December visitors  Znaleziony obrazcan get to know the story of the Puffin visiting the Farnham Museum. It is opened for visitors from Tuesday to Sathurday, 10am-5pm, free entry.

                In the end the Puffin did cross the Atlantic. A British ocean rower, Graham Walters, set off in 2006 to give the historical boat another chance to row the Atlantic. This time the attempt ended with success. Now the Puffin is a part of exhibition in the Exter Maritime Museum. 

poniedziałek, 31 października 2016

News story - Goldilocks as girl on drugs.

As we do more and more fun stuff during our classes I decided to post some of my works on the blog. Here comes the news story based on the fairytale about Goldilocks and the Three Bears. Hope you'll enjoy this little news twist!


Girl on drugs broke into a house

                Young girl from Berlin, Germany, broke into the house of her neighbors few nights ago. On 20th of October during Bruners’ absence she broke the doors to get into the house. The family lives near local forest so the girl managed to escape unnoticed by their neighbors quickly hiding in the woods when the family came back.
Znalezione obrazy dla zapytania goldilocks on drugs                After the investigation the police assumed that nothing was stolen from the Bruners’ house, but multiple things are destroyed. “She broke most of the plates and cups. Managed to destroy a very old, antique chair which was worth around $1820.” Said the police officer investigating the matter. “The girl also broke one bed, shower, sink, four windows and the main doors. The whole loss is estimated to be around $25000.”
Probably the girl was after high dose of psychedelic drugs as when she saw Bruners’ coming to the bedroom she grabbed a mop and tried to hit the Bart Bruner. “I did not know what was going on. She jumped out of the bed screaming something about bears, wild forest creatures and that she doesn’t want to die.” Said Bart Bruner during one of the police interviews.
                The girl moved into small flat nearby Bruners’ together with her boyfriend. They have been living on the Victoria StraBe for two weeks and since then the police had been at their place for over ten times as the neighbors were complaining about the noise and rude behavior. A week ago before breaking into Bruners’ house local police found five grams of cocaine, two grams of weed and eleven pills of MDMA at the place where the girl, introducing herself as Goldilocks, lives.

                Thanks to the CTV cameras and support of the local neighbors the police managed to catch Goldilocks and now they are still looking for her boyfriend who managed to escape. Local hospital did test if she was on drugs during the misfortunate event. That night she in her blood was high dose of LSD, heroin and probably also other psychedelics, but the sample of her blood is still being tested. The girl is in the arrest waiting for a trial. 

sobota, 22 października 2016

"The Model" - analysis of the movie poster


We live in an age when popular culture surrounds us, it is right beside on every step we take. Being a big part of our everyday life we rarely do try to get to know it. We don't realise how metaphoric, beautiful and descriptive it can be. In this post I will analyse ways in which the photograph on the poster of lately released movie "The Model" suggest a narrative and I will discuss the produced meaning.
"The Model" is a drama movie directed by Mads Matthiesen. It tells a story about a young, Danish girl, Emma (Maria Palm), who recently emerged her modelling career and was struggling to enter the Parisian fashion scene. Together with the main character we discover dark streets of Paris, dangerous aspects of work as a model and we try to distinguish who is her friend and who is just using her. The movie shows what the modelling industry does to young, inexperienced girls, how it manipulates and changes people, but as well how beautiful and engrossing it is once you enter this unfamiliar, strange world.
The poster concentrates on Emma's face, main character in the film. It is kept in soft, dark colours, which seem to consume her. It can be easily assumed, only considering colours, that it won’t be a nice and easy romantic comedy, but a movie that demands its viewers to think, get into someone’s head and try to feel as the main character does. 
The title of the movie, placed on her chin, looks as if written with a lipstick. It referes to the plot which concentrates on the industry tightly connected to look, beauty and fashion, just as the lipstic does being part of everyday makeup.
 She looks straight in the viewers eyes, as if she could see us. It can be easily noticed that only half of her face is covered with really harsh, dramatic makeup, while on the other half you can barely see the eyeliner on her lid. It may suggest that the girl is confused when it comes to her identity, life choices and she still doesn’t know who she really is. On the other hand it is also an inference that she went through things that changed her, made her pretend to be someone who she is not. It certainly represents what the main character goes through – she is puzzled, lost, confused but yet excited and happy to be a part of a totally different, magical world.
While looking only at the part without hardly any makeup, Emma seems to be scared and tired. She looks as if she needed help, which in the movie she does need, but she had no one by her side to ask for it. The part of her face covered with makeup looks dangerous. Yellow eyeshadow on her lid, referring to the colours meaning, suggest that she is emotionally unstable, mentally analytical and self-critical, yet satisfied with her life choices, which doesn’t mean we can consider them as good ones.
What catches audience’s attention is a beautiful face of a girl which comes out of darkness. At first glance all you notice are her big, green eyes, symmetrical face, full lips. But the closer you come the more you see. Fear, disappointment as well as excitement in  her eyes, half open lips, as if she wanted to say something but never did. And the shadows, consuming her, dragging her along to a distant, unknown place – probably referring to her mental condition and feelings.
This marvellous portrait picture holds secrets of the main character in the movie “The Model”. It shows how what you see is not what it is. Creating illusion of a graceful, happy girl, but when you come closer you can easily notice how broken, scared and confused the girl from the picture is. The longer the audience look at the photograph the more can be seen.

niedziela, 2 października 2016

Studia w Anglii #2

        Nie spodziewałam się, że to kiedykolwiek napiszę, ale... nie żałuję mojego wyboru. Miesiąc temu oddałabym wszystko, aby zamiast tu - w białym, małym, akademikowym pokoju - być na kontrakcie. Teraz musiałaby mnie wyprowadzić policja w kaftanie bezpieczeństwa, bo dobrowolnie nie oddałabym ani jednego dnia spędzonego w tym cudownym miejscu. Kocham każdą białą ścianę, brudną wykładzinę, makaron na kuchennej podłodze, alarm przeciwpożarowy włączający się co najmniej dwa razy w tygodniu, zdechłe osy zaplątane w pajęczynę i stare piwo imbirowe, którego nikt nie dotknął już od dwóch tygodni... będę musiała posprzątać bajzel w naszej kuchni po ostatnim wieczorze.
          Nie rozmawiamy dużo, są dni, że nie mówimy do siebie wcale, ale nie zamieniłabym moich współlokatorów na kogokolwiek innego. Uwielbiam ich. Każdy z nas jest inny, wyjątkowy. Razem jesteśmy zlepkiem barwnych osobowości - od takiej wariatki jak ja, która podczas pms'a potrafi rzucać talerzami i będąc wegetarianką zjadłaby nawet konia, po zielonowłosą artystkę, przyszłą ilustratorkę, która cały czas jest spokojna (bo pali trawę codziennie), robi największy burdel w naszej kuchni, je śmierdzący makaron i co tydzień ma nowy tatuaż lub kolczyk.
         Nie oddałabym za nic w świecie naszych "rodzinnych" spotkań co wieczór, śpiewania piosenek i nawet mi nie przeszkadza, że zjedli moje wszystkie pierogi. Denerwują mnie - codziennie i coraz mocniej - wszystkim i zawsze. Sikaniem na deskę klozetową, rozrzucaniem jedzenia w kuchni, śpiewaniem karaoke o czwartej rano, kiedy ja na drugi dzień mam iść do pracy, zjadaniem moich pianek i dzwonieniem domofonem o piątej rano. Rodziny się nie wybiera, a sama nie jestem idealna.
          Nie zmieniłabym uniwersytetu za żadne skarby tego świata, prawdopodobnie nie potrafiłabym się znaleźć nigdzie indziej. Brakowałoby mi cudownych instalacji artystycznych, wytatuowanych nauczycieli, którzy tak bardzo ekscytują się przekazywaniem nam wiedzy, muzyki na holu uniwersyteckim, sztucznej trawy na quadzie i wolności wyrazu. Po raz pierwszy wiem, że nie muszę się wpasować w tłum - bo nie ma tu jakiegokolwiek tłumu, aby móc się wpasować. Każdy jest inny, przez co nasza uczelnia jest tak pełna kolorów i życia.
          Tylko jedno mnie okropnie trapi - podczas świąt porzucę moją uca'ową rodzinę na ponad trzy tygodnie... Mam nadzieję, że podczas mojej nieobecności nie spalą nam akademika...

czwartek, 8 września 2016

Studia w Anglii #1

      Niedługo minie kolejny tydzień od mojego przyjazdu do Anglii. Moje wifi pojawia się i znika, tak samo jak jedzenie z lodówki i moja cierpliwość do współlokatorów. Większość czasu spędzam na szukaniu sobie zajęć i rozpatrywaniu podjętej przeze mnie decyzji... Tak - mam wątpliwości, ale to przecież jest normalne. W przerwach pomiędzy waleniem głową w ścianę i omijaniu ton porozrzucanych butelek na kuchennej podłodze akademika staram się być produktywną małą osóbką. Ha! Nie taką małą w Anglii! Okazuje się, że jest tu bardzo dużo osób niższych ode mnie, a moje 174cm są ponad przeciętną wysokością człowieka płci żeńskiej. Do tego stojąc przy niektórych w końcu myślę o sobie jak o osobie szczupłej. Hura!
       Po płakaniu po rozmowach z przyszłymi-niedoszłymi pracodawcami nareszcie znalazłam miejsce zatrudnienia. Zostałam w gastronomii i jeśli będziecie w Aldershot bądź okolicach - zapraszam na kawę i gofry (pamiętajcie, aby zostawić napiwek). Miło jest porozmawiać z kimś po polsku podczas pracy (właściciel jest Polakiem), która nie jest nadzwyczaj trudna, choć nie raz potrafię coś sknocić.
       Zwiedziłam już pół Farnham i... Tęsknię za Londynem. Nie jest to okropne miasto, z którego chciałoby się uciec, ale prócz "akademikówek/domówek" nic ciekawego się tutaj nie dzieje, przez co czasem popadam w depresję. Szczególnie w momentach, gdy chcę pójść do sklepu, ale jest już po 7pm więc muszę wytrwać do dnia następnego. No cóż - bywa i tak.
      Moi współlokatorzy nie dali się jak na razie poznać z najlepszej strony. Są małymi świnkami z trzech stron świata (Kanada, Włochy i UK). Po kilku miesiącach może przywyknę do włosów na podłodze prysznica i obsikanej muszli toalety, ale jak na razie z ciężkim sercem za każdym razem wchodzę do łazienki wstrzymując oddech i zaciskając zęby. Nie jestem fanką sterylności, ale zachowajmy pozory, pewne normy i chociaż spróbujmy udawać, że potrafimy idealnie funkcjonować w społeczeństwie. Może to przez to, że wybrałam uczelnię artystyczną? Prawdopodobnie... Obym sama nie wylądowała po kilu miesiącach z fioletowymi, lub różowymi włosami, co wydaje się być tu przymusowe. Przynajmniej nie patrzą na mnie jak na przestępcę widząc nostrila i spetum zwisające z mojego nosa.
       Mam dosyć smrodu przypalonego makaronu, widoku brudnej płyty w kuchni (mój wewnętrzny czyścioszek płacze za każdym razem, gdy w wyobraźni pojawia mi się ten obraz nędzy i rozpaczy), czy zaschniętych kropel moczu na desce (samo napisanie tych słów wywołało u mnie dreszcze przerażenia). Masz mnie juz za okropną osobę, fanatyczkę czystości i niezdolną do życia z ludźmi, czyż nie? Mylisz się drogi czytelniku - prócz tylu wad życia w akademiku jest też parę zalet. Dotychczas jest to mniejsza grupa, ale zawsze coś.
         Mój pokój jest ciasny, ale własny - z dużym oknem i zasłonami dzięki którym nie będę lunatykować (mam taką nadzieję). Mały kwiatek zasadzony przez moją mamę imituje mi zwierzątko (mówię do rośliny - chyba do końca zdziwaczałam), a tablica korkowa jest prawie całkowicie zapełniona. Nauczyłam się używać ich kontaktów i głównego zaworu prądu, już wiem, że oni uwielbiają wszystko robić na opak - nawet zawór wody odkręca się w przeciwną stronę niż chciałby tego normalny Europejczyk (może to jest powód dla którego Anglia odłącza się od EU). Choć moi współlokatorzy to świnki nie są świniami - można z nimi miło porozmawiać, spędzić czas (dopóki na stole nie pojawia się cydr za funciaka). Wiem też jak przeżyć tydzień za 5funtów. Powinnam uczestniczyć w Asia Express, zmieńmy tylko nazwę na UK dirty af Express - how to survive in dorms and not to kill urself.

niedziela, 31 lipca 2016

Klasa dwujęzyczna - wybór profilu w liceum

grafika funny, got, and game of thrones           Ponad trzy lata temu stanęłam przed jednym z ważniejszych wyborów w moim nastoletnim życiu. Prawdopodobnie wy macie tę decyzję już za sobą, bądź dopiero niedługo ją będziecie musieli podjąć. Tak, chodzi o wybór liceum oraz profilu klasy w danej szkole. Mi przyszło to z niezmierną łatwością, pomimo mnogości profilów i różnorodności liceów w Trójmieście. Matematyczno geograficzna, matematyczno fizyczna, biologiczno chemiczna, medyczna, informatyczna i inne ścisłości większe i mniejsze nie zwróciły mojej uwagi. Klasą humanistyczną, prawniczą czy psychologiczną także się nie zainteresowałam. Innej decyzji podjąć nie mogłam - wybrałam klasę dwujęzyczną - tak jak to zrobiłam także w gimnazjum.
grafika english, german, and grammar          W tym momencie pojawił się pewien problem - szkół oferujących taki profil nie ma aż tak wiele w Trójmieście. Wybierając liceum brałam pod uwagę wiele czynników - lokalizację, osiągnięcia szkoły i uczniów, zajęcia poza lekcyjne, mój wymarzony profil i... lokalizację. Tak, miejsce szkoły było na pierwszym i ostatnim miejscu listy najważniejszych elementów, które brałam pod uwagę. Dlaczego? Nie miałam zamiaru spędzać godzin w komunikacji miejskiej, wstawać dwie godziny przed rozpoczęciem lekcji i tym samym nie dosypiać. Tak też trafiłam do liceum w Gdyni, które teraz reklamuje się niczym lepsza strona mocy, kolejne trzy lata miałam spędzić w tym samym, okropnie żółtym budynku z kratami w oknach sali komputerowej.
          Teraz do meritum całego postu - jak wygląda nauka w klasie dwujęzycznej? Po dostaniu się do liceum, we wrześniu, każdy uczeń takiej klasy pisał u nas w szkole test sprawdzający z języka angielskiego, który pozwolił przydzielić nas do grup zaawansowania językowego. Trafiłam do grupy pierwszej - czyli tej "teoretycznie lepszej" jak ujęły to nasze anglistki. Oczywiście, gdy dana osoba nie da rady w grupie lepszej spada do tej słabszej i na odwrót - wyjątkowo pilna osoba może z grupy słabszej trafić do tej lepszej. Pierwszy rok nauki, przed wyborem rozszerzeń, minął nam pod znakiem uczenia się łaciny, hiszpańskiego bądź niemieckiego w trybie rozszerzonym, historii, geografii i chemii po angielsku. Wszystko brzmi pięknie, pierwsze zajęcia historii przeraziły niektóre osoby i postanowiły zmienić profil klasy - czy to dlatego, że nasza pani od przywitania mówiła tylko po angielsku? Na geografii oglądaliśmy seriale po angielsku i rozwiązywaliśmy krzyżówki, a na chemii... tak jak w gimnazjum mieliśmy kartkówki ze słówek. Mój poziom tego języka podniósł się dzięki anglistce, która nareszcie wytłumaczyła mi wszelkie zasady i reguły gramatyczne. Jednak nie mogę powiedzieć, że jej zawdzięczam dostanie się na studia w Wielkiej Brytanii. Nauka języka wymaga wytrwałości, zacięcia i dużej determinacji. Warto jest zdecydować się na klasę o profilu dwujęzycznym, ponieważ dzięki niej uzyskasz płynność w danym języku oraz przełamiesz barierę językową.
grafika bilingual, funny, and itchy feet          Prócz podniesienia poziomu języka angielskiego umiem też trochę więcej powiedzieć po niemiecku. Do dziś żałuję, że nie wybrałam hiszpańskiego - ten był od podstaw i prawdopodobnie już potrafiłabym więcej w tym języku powiedzieć, niż kilka przekleństw i "Ich kann nich Deutsch sprechen" prawdopodobnie to zdanie ma w sobie więcej błędów niż literek... Moją lichą znajomość języka niemieckiego zawdzięczam nauczycielom z gimnazjum, z którymi rozmawialiśmy o życiu, śmierci, wynikach ostatniego meczu. Dziękuję - bez was możliwe, że umiałabym więcej. Wielkie podziękowania mogę złożyć na ręce pań od niemieckiego z liceum - to dzięki Paniom coś rozumiem w tym języku i mniej więcej potrafię odpowiedzieć. Prócz niemieckiego przez rok uczyłam się też łaciny - jeśli Juliusz Cezar chciałby ze mną porozmawiać na jakikolwiek temat bez problemu zapraszam go już teraz do konwersacji. A was zapraszam do pytań jeśli nie zaspokoiłam waszej ciekawości na temat klasy dwujęzycznej. Już niedługo pojawią się posty o maturze dwujęzycznej (która jest już uwolniona) oraz o studiach w Anglii. Masz temat, który Cię interesuje i chciałabyś/chciałbyś o nim przeczytać na blogu? Napisz o tym w komentarzu! :)
grafika language, english, and deutsch    

Lista liceów z Pomorza z profilem dwujęzycznym:
XIV LO Gdynia im. Mikołaja Kopernika
III LO Gdynia im. Marynarki Wojennej RP (tutaj także klasy IB)
II LO Gdynia im. Adama Mickiewicza (dwujęzyczna - francuski)
II LO Sopot im. Bolesława Chrobrego
III LO Gdańsk im. Bohaterów Westerplatte
V LO Gdańsk  im. Stefana Żeromskiego
XV LO Gdańsk im. Zjednoczonej Europy (dwujęzyczna - hiszpański)


poniedziałek, 25 lipca 2016

Wrocław - wrażenia z pierwszych dni

\
          Jechałam do Wrocławia z przekonaniem, że przed głównym członem będzie jeszcze Ino (tak, pomyliłam Wrocław z Inowrocławiem...). Nie spodziewałam się żadnych ekstremalnych doznań artystycznych, czy kulturowego szoku. Chciałam pozwiedzać, wejść do zoo, odwiedzić kilka muzeów i spotkać się ze starymi znajomymi (co do teraz mi się nie udało i już nie uda, bo jestem w drodze do Berlina, a szkoda). Miasto to mnie pozytywnie zaskoczyło. Jakie są moje pierwsze wrażenia?



          Tego prawdopodobnie nikt się nie spodziewa, ale najpierw przeraziłam się wjeżdżając do Wrocławia. Wszędzie było pełno ludzi owiniętych flagami, śpiewających i tańczących. W jednym z pobliskich parków rozgrywała się scena niczym z sabatu czarownic. Mimo tego nie wycofałyśmy się i szukałyśmy swojego hotelu, który okazał się być wyjątkowo blisko tajemniczego zlotu. Zameldowałyśmy się w hotelu, który tuż przy wejściu miał KFC dzięki czemu wieczorami podczas powrotu z wypraw prowadził nas cudowny zapach starego tłuszczu i genetycznie zmodyfikowanego mięsa z plastikowej świni.

          Pierwszy spacer po wrocławskich uliczkach pozwolił architekturze tego miasta szybko skraść moje serce. Wrocław pięknie broni się przed szklanymi budowlami i kwiatkami budownictwa, które nie pasowałyby do klimatu pięknych, starych, odnowionych kamieniczek. Tutaj nawet "Żabka" jest cudownie wkomponowana w przestrzeń. Przestraszył mnie jedynie napis widniejący na drzwiach jednej z kamienic - któremu nie zrobiłam niestety zdjęcia, a na drugi dzień karteczka z informacją zaginęła - "Drodzy mieszkańcy, prosimy nie wyrzucać jedzenia na chodnik, ponieważ w ten sposób dokarmiacie szczury, które będą mieszkać w piwnicach.". Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że była to główna ulica.
          Śmieszną przywarą większości osób z psami we Wrocławiu było to, że kierowali się oni najwyraźniej zasadą - nie Twój pies, nie Twoja kupa, więc nie czepiaj się człowieku, omiń ją i nie narzekaj. Ulice, chodniki i dróżki były z każdej strony przyozdobione odchodami różnej wielkości i trzeba było iść slalomem, żeby w nic nie wdepnąć. Nie zraziło mnie to do spacerów po mieście.
          Mieszkańcy Wrocławia od wczesnych godzin piją - siedzą na ławkach, krzesłach, w parkach, przy Kościołach, rzekach, na stateczkach z pseudo marynarzami (pewnie nie zdają sobie nawet z tego sprawy, że dla osób z Pomorza wyglądają jak dzieci ubrane w te śmieszne stroje marynarskie kupione przy Darze Pomorza). Siedzą i piją - piwo, wódkę, tanie wino, drogie wino i robią drinki w plastikowych kubkach. Inni zaś palą. Wszędzie i bardzo dużo. Przy odrobinie szczęścia można spotkać tu abstynenta nie palącego papierosów, ja takich ludzi nie miałam nawet zamiaru szukać.
          Wrocław mnie zaczarował, jego architektura, uliczki, drogi, muzea, miasto. Jest piękne i całkowicie różne od odwiedzonych przeze mnie do tej pory polskich miast. Można w nim znaleźć odrobinę Berlina, Londynu, czy Rzymu. Spędziłam tu jedynie cztery dni, ale na pewno nie była to moja ostatnia wizyta.

czwartek, 21 lipca 2016

Takiej Matki nikt by nie chciał - czyli kilka słów o Agencjach modelingowych.

grafika kendall jenner, fashion, and beauty           Brawo, udało Ci się! W końcu znalazłeś idealną Agencję Matkę! Wiadomo jak bez Mamy jest - musisz sam się zająć wszystkim dookoła, dbać o figurę, sprawdzać zagraniczną agencję i samemu się martwić o każdą błahostkę. Posiadając Agencję Matkę nie musisz robić nic prócz dbania o swój wizerunek. Wszystko zdaje się rozwijać i dziać jakoś magicznie, odgórna moc sprawcza kieruje Twoją rozpoczętą przygodą i może już niedługo będziesz kolejną twarzą rajstop. W swojej wyobraźni lecisz do Mediolanu, gdzie patrzysz na samego siebie z każdego billboardu, a każda okładka modowej gazety jest zaszczycona Twoją obecnością na niej. Wracasz do Polski wręcz płynąc na morzu swoich fanów i właśnie zostałeś okrzyknięty ponadczasową ikoną. Nie tak szybko. Wróćmy do Matki Agencji, na wybujałą wyobraźnię początkujących modeli też przyjdzie czas.
grafika girl, summer, and sunset          Spędziłeś godziny myśląc nad tym do jakiej agencji chciałbyś się dostać, z kim współpracować, co sobie cenisz i co oferuje Tobie agencja, sprawdzasz jakie są w niej warunki i czy inni są z niej zadowoleni. Analizujesz każde za i przeciw. Po żmudnej pracy nareszcie wiesz, która z wielu spełnia Twoje oczekiwania. Bądź też znajdujesz się w większości osób, które wysyłają formularze castingowe "na ślepo" do każdej agencji, która stanie na internetowej drodze. A może któraś się odezwie, zobaczy w Tobie potencjał i kilka centymetrów tu i ówdzie za dużo nie będzie grało roli. Mija dzień, dwa, tydzień, miesiąc. Cisza. No niestety - prawdopodobnie nie masz tego "czegoś" (albo jesteś za niski i za gruby i nikt nie wie jaki obrzydliwy kłamca powiedział Ci, że warto próbować zostać modelem jeśli masz całe 165cm wzrostu w kapeluszu). Wymogi nie są wymyślone, bo komuś się nudziło, a są ogólnie przyjętymi normami i nie da się ich przeskoczyć.
grafika bella hadid        Znów wysyłasz, bo się nie zrażasz, pracujesz nad sobą, ostatnio schudłeś i fajnie wyrzeźbiłeś ciało. Super! Jestem fanką jakichkolwiek postępów. Znów mija miesiąc i cisza. Nagle po trzech dniach odzywa się agencja XYZ. Młoda, nowo powstała agencyjka ze stolicy, prowadzona przez dwie koleżanki, jedna udaje tancerkę w tanim serialu w telewizji komercyjnej, a druga powiększa sobie usta za kasę modelek (typowy przykład za hajs modeli baluj). Ale nic nie jest ważne! W końcu przyszła jakakolwiek odpowiedź! Niestety zachorowałeś. Wypadek losowy, no przecież zrozumieją... Nie zrozumieją, albo jesteś zwarty i gotowy wtedy kiedy została wyznaczona data, albo nie ma Cię wcale. No, ale wrodzona przekora, upór i może trochę też bardzo duża pewność siebie mówią Ci - nie poddawaj się! Oni na pewno nie zauważyli od Ciebie maila, zadzwoń do nich. Odbierają, a ty już za kilka dni siedzisz w pociągu w drodze na wybłagane spotkanie. Zadbane ciało, idealne proporcje, piękna buźka i 176cm wzrostu dają Ci niemałą pewność siebie. Casting przebiega bardzo miło, ale okazuje się, że umowę podpiszecie dopiero wtedy, kiedy schudniesz. Czyli w czasie nieokreślonym, czyli może będzie kolejna wizyta w Warszawie, czyli dużo obiecanek, czyli po prostu Cię nie chcą. Dlaczego? A kto zachorował zamiast przyjechać na pierwsze spotkanie? Kochana, Twoje 58cm w talii, 88cm w biodrach i 1,76m wzrostu są niczym przy uporze dwóch koleżanek, które uznały ten wyskok za niesubordynację. No trudno, ale bez sensu jest komuś tłumaczyć po odmowie, że ten nie pasuje do wizerunku agencji. Bywa i tak.
grafika fashion, dress, and model         Już wszyscy myśleli, że się poddałeś, dałeś za wygraną. No trudno - nie każdy może być modelem. Ale przypadkiem trafiłeś na stronę internetową agencji CUJ. Po kilku minutach przeglądania stwierdzasz, że ten ostatni raz zaryzykujesz i wyślesz swoje polaroidy. Może przybrany kilogram nie zaważy na ich decyzji. Nie minął tydzień jak byłeś w drodze do Warszawy. Znowu... Stolica. Nie martw się, przed Tobą jeszcze pół życia do zmarnowania w Wawce. Wchodzisz do biura i tak samo szybko wychodzisz. Jeszcze nie nadszedł Twój czas na to wyczekiwane spotkanie - rycząca czterdziestka właśnie trzepie rzęskami do chłopca może kilka lat starszego od Ciebie. Wyprosili Cię, daj im chwilę spokoju i prywatności. Tak naprawdę najchętniej wyszedłbyś i poszedł na kawę i ciastko, bo wygląd budynku nie zachęca do współpracy, a do tego zostałeś wyproszony z siedziby agencji przez jakiegoś kościotrupa w przyciasnym golfie i różowych okularach, na pierwszy rzut oka widać, że są to zerówki... Ale zostajesz, co nas nie zabije to nas wzmocni, choć ze względu na fakt przebywania blisko Pragi boisz się, że zabije może być zbyt dosłowne. Wreszcie wchodzisz. Właścicielka agencji wita Cię radosna, opowiada o pracy, mówi, że bardzo ładnie wyglądasz i wysyła z golfikiem na polaroidy. Później znów szczebiocze o tym jak super się będzie współpracować, prosi o schudnięcie i określa termin kolejnego spotkania. Zaznacza po raz kolejny jak unikalną masz twarz, maluje przed Tobą obraz nieskończonych podróży i licznych spotkań z najważniejszymi nazwiskami ze świata mody. Okej. Schudniesz. Nie masz nic do stracenia, a może się uda, chociaż nie wierzysz zbytnio w to, że kolejne spotkanie się naprawdę odbędzie. Po miesiącu dzwonią - Ty już dawno o nich nie pamiętasz. Trochę zdziwiony, zmieszany i na pewno nie w lepszej formie niż miesiąc temu, potwierdzasz przyjazd do agencji. Znów Warszawa, zdjęcia, rozmowa, opowieści o rychłym zarobieniu milionów (szkoda, że nie została określona waluta tego zarobku) i podpisanie umowy. Cała reszta leci już szybko - zdjęcia, testówki, spotkanie w agencji i kontrakt do Azji. Tu czar pryska. Ta kochana nowa Matka, która miała być Ci schronieniem i przyjaciółką okazuje się być demonem wcielonym! Do klubu nie, alkohol be, znajomi z innych agencji fu, przyjaciele płci przeciwnej źle, a Ty zostałeś okrzyknięty całym złem Azji. Szybciej byłoby wymienić czego tam nie zrobiłeś źle. Oddychałeś na przykład bardzo dobrze, ale chodzić już nie potrafiłeś przykładnie. Dziwne, bo jeszcze rok po skończeniu kontraktu piszą do Ciebie fotografowie i bookerzy stamtąd... Pytają się o plany na kolejny kontrakt, kiedy wrócisz i czy mogą już cię proponować do różnych prac i zgłaszać na castingi. Nie takiś zły jak Cię malują najwyraźniej... Po kontrakcie jedziesz do agencji pokazać się i porozmawiać w cztery oczy z tą niegdyś małą szczebioczącą modelową mamą. Macochą chyba. Ciesz się, że nie dostałeś kijem przez głowę. Za mało zarobiłeś, za dużo się bawiłeś, nie dobrze pracowałeś i gruba świnia się z Ciebie zrobiła. Niech mi to będzie ostatni raz. Za karę wysłała Cię na koniec świata, gdzie codziennie będziesz się modlić o skrócenie kontraktu, bo umrzesz z nudów przy misce owsianki. Wracasz po mordędze, jedziesz do Warszawy myśląc, że w końcu Cię pochwali! Nie. Nie. Nie. Chociaż przez bookerkę z końca świata skończyłeś chudszy o 10kg i tym razem wyglądasz idealnie to ponownie wszystko okazuje się być nie tak. Znów słyszysz przytyki na temat swojej wagi i już Cię to nie obchodzi... dlatego odchodzisz.
grafika elie saab, fashion, and models                Miałeś plan. Nigdy więcej nie wrócę do modelingu, bo to jedno wielkie bagno. Nie udało się. Jak tylko agencje zobaczyły, że odszedłeś z CUJ inne Matki rzuciły się na Ciebie jak ludzie na przecenę butów w Biedronce. Po rozmowie z POI, którego szef strasznie chciał mieć Ciebie u siebie, bo odszedłeś z CUJ'a a nie XYZ. Walczą o modeli już od kilkunastu dobrych lat, bo właścicielka CUJ'a ma wściekliznę i kradnie modeli innym agencjom, a wyluzowany szef POI'u uważa, że najlepszą obroną przed głupotą jest atak. Tak też ściąga do siebie wszystkich byłych modeli danej agencji, żeby pokazać swoją wyższość. Bardzo często współpraca z nim kończy się szybciej niż się zaczyna. Co daje jego agencja? Jedynie prestiż, a kontraktów i uśmiechu na buzi dalej brak. Idziesz dalej, modeling albo Cię zje albo wypluje. Ciebie wciągnął w całości, więc i agencji QWE odpowiadasz i jedziesz na spotkanie do nich. Wchodzisz do biura i okazuje się, że chyba źle trafiłeś, bo tam jest jakaś domówka. Mylisz się. Trafiłeś bardzo dobrze, a ta tleniona stara blondyna o ruchach kocich po wypadku samochodowym to Twoja przyszła bookerka. To jej masz zamiar powierzyć dalsze swoje losy w modelingu. Przecież każdy ma prawo szaleć. I lecisz, znów do Azji, wysłano Cię do Szanghaju. Super imprezy, cudowni ludzie, genialne wspomnienia, piękne zabytki. A praca? Co z pracą, przecież poleciałeś tam pracować. Och, zapomniała sprawdzić dobrze agencje. To znaczy na forum napisali, że luz, więc stwierdziła, że bez spiny możesz tam jechać, a jak będzie źle to uciekniesz i tyle. Uciekniesz to od niej z agencji. Byle szybciej niż z Szanghaju, gdzie byłeś jedynym modelem w agencji o której nikt inny prócz Ciebie nigdy nie słyszał i już prawdopodobnie nie usłyszy.
grafika city, models, and vogue             Teraz stop. Koniec z renomowanymi agencjami Warszawskimi. Postanawiasz pójść do czegoś w swoim województwie. Po kilku dniach namysłów i poszukiwań igły w stogu siana wybierasz agencję, która powstała kilka miesięcy temu. Jest blisko, więc bierzesz ze sobą obstawę i po wcześniejszym umówieniu się na spotkanie jedziesz całe trzydzieści minut do biura agencji. Tylko trafiłeś pod blok na osiedle. Tą samą drogą ostatnio szedłeś ze znajomymi wracając z klubu. Nie może być tak źle. Nie ważna przecież lokalizacja i umiejscowienie agencji, a to jaka jest bookerka, właścicielka, co jest w środku. Miałeś dosyć już tych pseudo dobrych, polecanych, wielkich komercyjnych budynków, bo te do których trafiłeś były jak stare g-no, niby nie śmierdzi, ale jak w nie wdepniesz to czyścić buta musisz przez miesiąc... Wchodzisz dlatego do małego mieszkanka z wyjściem do ogródka, grzybem na suficie i bardzo niegustowną zieloną, starą, zdezelowaną sofą przy wejściu. W progu wita Cię uśmiechnięta właścicielka, twierdząca, że kiedyś była modelką. Ciekawe kiedy, bo teraz może być jedynie modelką XXXL. Okej. Właśnie tak miało być, przecież sam chciałeś wejść do nic nieznaczącej agencji, z której w razie czego łatwo jest odejść. Małe nie znaczy złe, a nowe agencje są najprzyjaźniejsze i szanują zdanie modela. Co z tego, że na stronie nie widać jakichkolwiek modelek czy modeli? Jako pierwszy z nie byle jakim doświadczeniem może będziesz miał jakieś ulgi, czy przywileje, no i pracę, więcej pracy. Pierwszy tydzień był na prawdę spokojny. Bez ciśnienia, czepiania się, durnych pomysłów. Ruda właścicielka obiecała wyjazdy do Europy ( w końcu! ), koniec z nieopłacalnymi dla Ciebie kontraktami. Milionów nie zarobisz, ale wreszcie mieli płacić Tobie za wykonaną pracę. Nareszcie! Już jedną nogą stałeś w Londynie, a druga leciała prosto do Berlina. Utopia zaczęła się walić w momencie propozycji castingu do reklamy pieluch dla dorosłych. Ale sprawę przemilczałeś, może ona nie wie, że wystąpienie w czymś takim to jest jedno wielkie nieporozumienie... Nie pojechałeś na casting i nie miałeś zamiaru kontynuować dysputy na temat tego komicznego nieporozumienia. Dobrze, pewnie wysyła na to każdego, byle znaleźć się w jakiejkolwiek pracy w Polsce, a reszta pójdzie z górki. Głupia gąska nie wie, że po czymś takim jest się skończonym... Wakacje zbliżały się wielkimi krokami, a Ty ze swoim doświadczeniem i po czterech kontraktach w Azji wiesz, że wysłać Cię na jakikolwiek kontrakt to prościzna (w porównaniu do wysłania new face co graniczy z cudem...). Czekałeś na spełnienie wielu pięknych obietnic. Spełzło na niczym. Ale przecież Ty sam możesz znaleźć sobie kontrakt. grzecznie wysuwasz taką propozycję za co dostajesz kijem po głowie, metaforycznie oczywiście. Idioto jak mogłeś nawet pomyśleć, aby polecieć gdziekolwiek. Masz siedzieć w Polsce i czekać na propozycję reklamowania pieluchomajtek , czy innych tamponów i wkładek. Grzecznie wychodzisz z zagrzybionego biura prosto na casting do zboczeńca, który szarpie cię za kolczyk w nosie i pyta się czy może tam włożyć inny, taki do uszu, z dużym bursztynem. No i jak mogłeś się na ten genialny pomysł nie zgodzić głupcze? Zaprzepaściłeś swoją karierę. Nie weźmiesz udziału w tym cudownym przedsięwzięciu jakim są targi samochodowe na plaży. O nie. Co dalej z Twoim marnym modelingowym życiem? Nic. Na pewno nie cokolwiek związanego z tą pseudo agencją. Później okazało się jak tak na prawdę Cię traktuje - brak castingów, propozycje do śmieciowych robótek i byle jakich targów, wyrzucenie ze znajomych na facebooku i nie dodanie do agencyjnej grupy. Dosyć tego - kumulacja wszystkiego w trzy dni spowodowała wybuch bomby. W dniu dzisiejszym odchodzisz z agencji krzak, która nie zasługuje nawet na jakąkolwiek przybraną nazwę.
grafika models, kit butler, and guys           Czego się nauczyłeś? Lepiej obrywać od osób, z którymi na prawdę pracujesz, niż zostać wykorzystanym przez osobę nie mającą bladego pojęcia o tym co robi i na czym polega modeling. Małe agencje nie są złe, jeśli liczą się z Twoim zdaniem. Nie warto podporządkowywać całego życia dla chwili. Nie powinno się także wybierać osoby, z którą chcesz współpracować pochopnie, rozsyłać zgłoszeń wszędzie, gdzie popadnie. Zastanów się w jakiej atmosferze, z kim i na jakich warunkach chcesz pracować. Jeżeli planujesz całe swoje życie poświęcić dla chwili zabawy w modelingu - idź do dużej agencji z wieloletnią renomą, która jest w stanie znaleźć Ci liczne kontrakty, ale nie licz na zrozumienie i wyrozumiałość, jeśli będziesz chciał zrobić sobie przerwę od modelingu na kilka miesięcy. Traktując to jako dodatkowe zajęcie warto poszukać tzw. boutiqe agency, która zajmuje się tym dorywczo i modele, modelki nie są jedynym źródłem dochodu właściciela agencji.

poniedziałek, 18 lipca 2016

Dear readers...

            I haven't written anything for such a long time that I'm worried that I can't do it anymore. At least not as good as I used to (that self confidence!). But I'm back. Wiser, stronger and with less amount of free time than before - I thought that it won't ever be possible and now, here I am. Complaining about how many things I have to do in such small period of time. Mabye not even about the things that have to be done but about the things that I know that I can't do because of the lack of time.
           In the meantime (a lot of times in this post) between sitting and writing God knows what and the previous text called "Understatements" I got myself into the most unfair workplace on the whole basketball so called planet earth. Don't worry mates - about this one I will write next - it will take me more that over 400 words to describe how happy I am being fired. No - that was me who left  this amazing job but having said that they kicked me out made it more dramatic. I've been also working on my portfolio and as a photographer which I purely love! However I don't have that much time to enjoy taking pictures to the fullest and I'm also lacking the memory in my phone so taking selfies is not easy also. But apart from being driven mad by the first job and falling more and more in love with the second and third one I was going crazy about my future studies. You know all the Brexit matter made me cry for few nights and then... I did my research and I kept calm. It is quite obvious that things may change for future students from the EU but I know that I can handle it. I did my best in Asia, so I won't succeed in UK? No way. (Mom please stop calling me for thetea I heard you at first try, I love you but I'm writing, just give me five minutes.) So I've been stressing my ass out, loosing weight, gaining weight, quitted my amazing job, found new one.
                 A lot things happened in such short amount of time but although I've spent so many hours doing things I didn't do anything that I've previously planned. Books are still not finnished (either not written or not read), my gym ticket still hasn't been used even once and from all the movies I wanted to watch I managed to see only one. But now I promise that I'm going to manage to do everything as I planned. Starting from now on, but first let me take a nap...

niedziela, 29 maja 2016

Understatements

           Sometimes I got this weird feeling that I got lost somewhere while browsing the internet. It happens a lot lately since I have a little bit more free time than I used to as I finished my last year of high school. However, after few minutes spent on Facebook suddenly my eye got caught by a page of my acquaintance  - a  girl that recently has taken up modeling in the same agency that I work for as a model, photographer and a scout. I met her few times before - she is a little bit too tall (although she is sure that sshe is not taller than 182cm, but in fact she is around 185cm tall), way too fat - as an ordinary girl her measurements are totally fine, mabye even great, but, ekhm, hello - she wants to be a real model so 65cm in her waist is just screaming "please stop eating sweets". Not even saying anything about 95cm in her hips... Modeling industry just cannot accept that - and if you can't loose weight - just stop trying because it means that you are just not made to be a model. Her hair also was in a really bad condition - no girls ombre is not yay, it is totally nay when it comes to modeling (and to day to day life, you don't look cool but stupid as if you forgot to color your hair for months!). So summing everything up she is a total new face who doesn't even know a smallest bit of the real modeling industry. And you know what? That's totally fine! This is what agencies are for! To teach you everything, tell you what you should do to improve your career. Everything would be fine if she didn't feel as a top model.
         Getting back to the topic of her fanpage - she has already let everyone know that she is a very good, professional model. When it comes to me - it is okay, I don't care, moreover I don't even give a single shit about it. Through five years of working as a model I have never ever bosted so hard about my job. Being serious I have never met anoyone who said that it is the best job in the whole world. Just being serious - it is hard, exhausting, but addicitive just like a drug. When you start modeling and get to know the industry from the inside although mabye you don't even like it you won't be able to get out of it just because you will never want to. Noone quits modeling because he or she wants to, but most of the professional models don't say that they love their job and everything about it is perfect, because it is not. So the girl apart from boasting around, which is annoying, also doesn't listen to what the photographer says. She thinks that the person making pictures is there for her and not that she should do what the photographer asks for. Okay her legs covered in fake tan also don't want to listen to anoyone, although everyone asks her why her legs are so orange. Nevermind.
           Surffing through her profile I got on a page where random people can ask her questions. Apart from finding out that she is even dumber than I thought (I'm sorry but not knowing some of the most famous poets or writers is just a crime for me and using way too much of acronimes makses everything sound even worse) she also is "preparing for Europe, because Asia is way worse than a real modeling job" - said the girl that has never been in Asia and has no real experience. I have nothing else to say apart from that I'm really sorry for her. When she finally get a contract behaving like that all I can do is wish her luck, because if she would be my roommate after first sentence like that I wouldn't want to talk with the new face top star best model ever anymore. I like new faces because they are fres, not damaged in any way by years of modeling, but if a new face behaves like a douchebag... Just don't come near me - I'm pretty sure that I'm allergic to those kind of people.