piątek, 20 czerwca 2014

Carry on bag + pakowanie do Warszawy!

bag 


Jutro wyjeżdżam do Warszawy, więc dziś mój dzień był całkiem pracowity, ba jeszcze jest! Jadę do stolicy na całe trzy tygodnie, żeby sobie pozwiedzać, zajrzeć w każdy kącik i pobiegać po sklepach oczywiście! A skoro wyprawa na trzy tygodnie to i pakowanie dosyć długie i walizki wypchane po brzegi. Musiałam sobie zrobić zapas wszystkiego na każdą ewentualną ewentualność. Sukienki, spódniczki i szorty na ciepłą pogodę, bluzki z krótkim rękawem, topy oraz bokserki na plażę, dłuższe spódnice, jeansy, sweterki i bluzy na zimniejsze dni, do torby wrzuciłam także okulary przeciwsłoneczne i zapas żelek za którymi szaleje - moje ulubione słodycze zaraz obok czipsów bananowych i czekolady milki! Mmmmm, pyszności! 

Prócz kilku walizek wzięłam też moją "carry on bag" do której wrzuciłam drugą parę okularów przeciwsłonecznych, komórkę (oczywiście!), laptopa, książkę (Doktorzy z piekło rodem - o procesach norymberskich w sprawie medycyny), piórnik, zeszyt ze słówkami, skarpety fluffy(jak zmarznę w stópki) oraz bluzkę na przebranie i portfel. 

Podróż zapowiada się długa i nie za bardzo wygodna (jadę samochodem, najpierw chciałam jechać pociągiem, ale ostatecznie stwierdziłam, że nie dam rady ciągnąć się potem przez pół Warszawy z trzema walizami) ale bardzo się cieszę, że nareszcie będę miała okazję zwiedzić stolicę!

Podczas mojego pobytu tam mam też zamiar wziąć udział w meet up organizowanym przez Berry Malinowską, jest on 29 czerwca i już się nie mogę doczekać! 
luxury | Tumblrluxury | TumblrFashion


środa, 18 czerwca 2014

Szukanie "must have"


UrbanOd pewnego czasu szukam po wszystkich sklepach jakiekolwiek staną na mojej drodze spódnicy maxi szarej z rozcięciem z boku, sukienki maxi czarnej z koronką na dole oraz butów - sandałów na koturnie w stylu creepersów i czarnych, ciężkich butów ze sprzączkami, na szpilce.  W końcu mam wolne, więc postanowiłam wyruszyć na podbój sklepów, centrów handlowych, lumpeksów. Miałam nadzieję na to, że wreszcie znajdę moje "must have". Z części "butowej" moich poszukiwań jestem bardzo zadowolona. Nareszcie znalazłam moje wymarzone sandały (czarne za 129zł z H&M) oraz ciężkie buty na szpilce (takie jak na zdjęciu środkowym poniżej), były na przecenie i dałam za nie 75zł, również są z H&M. Co się za nimi nabiegałam to moje, ile kalorii spaliłam biegając za nimi to głowa mała, ale nareszcie je mam! Cudeńka trzeba tylko rozchodzić bo są strasznie sztywne (lakierowane w końcu...) i tak mi uciskały przez pierwszy dzień na ścięgno, że mam siniaka....No ale czego się nie robi dla wymarzonych butów!! Szukałam też sukienki i spódnicy maxi. Niestety żadna z tych które widziałam, a byłam w H&M, River Island, Stradivarius, Mohito, Monarri, Elska, Pull&Bear, Reserved, Sinsay, New Yorker oraz w pobliskich lumpach, nie była taka jak sobie wymarzyłam... Jedne miały straszne wykończenie, inne zły kolor, były krzywo zszyte, lub po prostu - jakieś takie brzydkie. Podziwiam ludzi którzy potrafią wygrzebać coś w lumpach, jest tam tyle rzeczy i na prawdę wśród wielu wielu słabych rzeczy bądź zwykłych basiców znaleźć perełkę to istny cud! Po drodze do sklepów znalazłam jednak mój kolejny must have - matowy top coat. Działa, działa, działa - i to jak! Chociaz mi sie bardziej podoba efekt po drugim pociągnięciu :). 
W następnym poście zrobię moje pierwsze DIY - wianek z kwiatków z bibuły (krepy dokładniej), na wakacje postanowiłam zrobić coś co w sumie podoba mi się od dłuższego czasu i będę nosić duży, kolorowy wianek, który potrafi rozweselić każdą stylizację! Będzie on także o wiele trwalszy od wianków z kwiatków naturalnych i troszkę bardziej efektowny ze względu na to, że kwiatki te są większe od naturalnych.



UntitledUntitled | via TumblrUntitled

sobota, 14 czerwca 2014

Macaronies - słodkie ciasteczka :)

Dzisiaj cierpiałam na nadmiar czasu więc postanowiłam zająć kuchnię i zrobić coś słodkiego. 
Od dłuższego czasu chciałam zrobić makaroniki, ciasteczka podbijające weheartit.com oraz tumblr.com i pewnie wiele wiele innych portali. Wyglądają one prześlicznie! Smakują, podobno, też bardzo dobrze (te oryginalne oczywiście). Znalazłam przepis na internecie (znalazłam, wzięłam pierwszy lepszy tak na prawdę...) i zabrałam się do roboty, która zaowocowała wieloma zdjęciami, podzielę się z wami zarówno fotkami, ale też opiszę co i jak robiłam, krok po kroku.



UntitledCASSANDRA - NYC, Photoshop, tävlingar! - Macaronies
Na wstępie napiszę, że makaroniki nie wyszły mi całkowicie takie jak planowałam, ale są przepyszne!

Składniki na 30 macaronies (ok 60 pojedynczych bezików) :
- 200g słonecznika (kupiłam ten paczkowany w ziarenkach, potem zmieliłam)
- 280g cukru pudru
- 6 białek w temperaturze pokojowej
- szczypta soli
- 120g białego cukru (musi być drobny!)
- barwnik (jeżeli chcesz nadać macaronies ładny kolorek)
http://photos-a.ak.instagram.com/hphotos-ak-xfp1/891385_1398192163803120_206155352_n.jpg
http://photos-a.ak.instagram.com/hphotos-ak-xpa1/929140_314892801999728_1465877597_n.jpgJak zrobić?
Wiele przepisów podaje, że białka powinny odstać co najmniej 2 dni przed wykonaniem ciasteczek , jednak ja nie jestem osobą która potrafi przewidzieć z takim wyprzedzeniem, że coś będzie robić za dwa dni czy trzy dni i moje nie odstały więcej niż 10 minut. Przygotowałam sobie trzy papiery do pieczenia, narysowałam na jednym kółka o średnicy ok. 5cm, na dwóch pozostałych już mi się nie chciało i tylko ładnie wycięte położyłam na blachę.
W misce zmielony już słonecznik wymieszałam z przesianym cukrem pudrem.Mieszałam tak długo dopóki nie przypominało to mniej więcej mieszaniny jednorodnej. 
http://photos-b.ak.instagram.com/hphotos-ak-xpf1/10375892_632449990177601_1997966965_n.jpgWzięłam największą miskę jaką znalazłam i wlałam tam białka, żeby je potem ubić na obrotach TURBO. Ubijałam je na sztywno ze szczyptą soli, pod koniec dodawałam stopniowo cukier i barwnik, kropelka po kropelce, a na koniec jak już mi się znudziło to dodałam wszystko na raz. Za barwnikiem się nabiegałam po sklepach, najpierw pobiegłam do POLO, potem do Żabki, Odido, na koniec z ostatnią kropelką nadziei poszłam do Żabki pod moim blokiem i okazało się, że jest tam wszystko czego szukałam i nie musiałam biegać po całym osiedlu po składniki do moich macaronies... Niestety barwnik był tylko jeden, chciałam mieć różowe, miałam zielone (potem zobaczycie jak bardzo zielony był ten kolor.....), no ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma! Kiedy miałam już białka posolone, pofarbowane, posłodzone i ubite na piankę dodałam je do wcześniej zrobionej mieszaniny prawie jednorodnej z cukru pudru oraz zmielonego słonecznika (mieliłam go ponad 40 minut, est to żmudna i nudna praca). Mieszałam powoli w jedną stronę (żeby białka nie oklapły). Im dłużej mieszałam tym bardziej moje ubite białka zamieniały się w zieloną, pachnącą słonecznikami, cukrem i kaloriami masę.Mieszałam tak długo, aż wszystkie brzydkie grudki zniknęły. Tak przygotowaną masę włożyłam do rękawa cukierniczego (kupiłam kiedyś w Ikei za całe 10zl cały zestaw chyba 60 takich rękawków, które przypominają siateczkę z dziurką, więc jak nie macie rękawa nie smućcie się, przecięta siateczka też się sprawdzi) i robiłam kupki na blaszkach wyłożonych papierem. Nie wyglądało to za dobrze, przypominało mi to zielone, rozlazłe kupy, ale sama masa była przepyszna!! Tak przygotowane kupki włożyłam do nagrzanego do 150 stopni piekarnika i zostawiłam w nim na 14 minut (ogólnie możecie zostawić na dłużej ponieważ ja byłam bardzo, ale to bardzo niezadowolona ze spodu, który był rozlazły, ale mimo to ciasta bardzo dobre. Na górę podczas pieczenia machnęłam ozdóbkę, która była najładniejszym elementem całego ciasteczka, kolor zniknął w piekarniku (może cała tubka barwnika to za mało), ale wnętrze ciacha wyszło idealne, a było wymyślone na ostatnią chwilę! Niektóre były tak po prostu, ot, z dżemem, inne wyłożyłam przygotowaną mieszaniną. Roztopiłam w kąpieli wodnej w odrobinie mleka 80g czekolady deserowej i 80g czekolady białej, dodałem 3 łyżeczki świeżo zmielonej kawy i pół zawartości aromatu spożywczego o zapachu waniliowym (nie wiem po co bo i tak czuć było tylko kawę). Wszystko wymieszane stworzyło fajną papkę z której można było bałwanka ulepić. Taką też papkę włożyłam w makaroniki co dało cudowne połączenie smaku słonecznika oraz kawy. Choć ciasteczka nie wyglądają tak jak chciałam to smakują o wiele lepiej niż chciałam! Są po prostu przepyszne i jeżeli ktoś cierpi na nadmiar czasu to serdecznie polecam zrobienie tych oto macaronies. :)
http://photos-a.ak.instagram.com/hphotos-ak-xap1/1740381_1459117154330240_379917517_n.jpghttp://photos-d.ak.instagram.com/hphotos-ak-xpf1/10358459_1432814350324051_1943702856_n.jpghttp://photos-c.ak.instagram.com/hphotos-ak-xpa1/10472011_519171484856218_590073666_n.jpg

środa, 11 czerwca 2014

Ćwiczenia to hobby, nie przymus!

2014 Let's do this !When The Stars Go Blue | via TumblrDo it🌸 

Bardzo dużo osób chce fajnie wyglądać, ale nie lubi się pocić podczas ćwiczeń.
Niestety bez pracy nie osiągnie się swojego celu, trzeba podnieść dupę sprzed komputera i ruszyć do dzieła! 

Ja dbanie o siebie zaczęłam od zmiany diety, ale o tym napiszę w osobnym poście, potem postanowiłam dołączyć ćwiczenia. Najpierw, nic specjalnego - zwykłe brzuchy i wymachy na klęczkach w bok z nogą zgiętą (tzw. hydrant) i z wyprostowaną wymachy do tyłu. 
Zaczęłam od 10 brzuszków dziennie i 40 wymachów (10 hydrantów na obie nogi i 10 wymachów w tył także na obie). Nic specjalnego, czasu dużo nie zabierało, z czasem zaczęłam zwiększać ilość robionych brzuszków i wymachów i co raz bardziej widziałam, że te kilka minut dziennie na prawdę dają efekty!
Zmotywowana sięgnęłam do ćwiczeń, które są wstawiane na youtube. Zaczęłam od Ewy Chodakowskiej, jednak nie złapałam bakcyla i szukałam dalej. Po poszukiwaniach trafiłam na "Miley Cyrus Legs Workout", ładny obrazek (wszystko oceniam po obrazku... takie moje dziwactwo) włączyłam i... zakochałam się w ćwiczeniach z tego kanału! Są krótsze (3 minutówki), średniej długości (ok. 10 minut) i te dłuższe (chyba nawet 25 minutowe!) czyli dla każdego coś dobrego! 

Mój kolejny krok w stronę wyglądu jak dziewczyna z tumblr'a to siłownia. Zaczęłam od takich na świeżym powietrzu, najpierw 3 razy w tygodniu, potem 5 razy, złapałam bakcyla. Szukałam siłowni, która nie będzie mnie kosztowała milionów, ale nie będzie też w piwnicy u kolegi Zenka. Szybko też znalazłam moją "siłkę idealną". Karnet kosztuje mnie co miesiąc 100zł i nie ma on ograniczonych wejść ani ograniczenia przyrządów z których mogę korzystać. Atmosfera w niej jest na prawdę cudowna, pracownicy chodzą i udzielają darmowych porad dotyczących ćwiczeń, podchodzą poprawiają jak coś robisz nie tak, także czuję się tam prócz tego, że dobrze to jeszcze na prawdę bezpiecznie, bo wiem, że nic sobie nie zdążę zrobić przez głupotę, bo ktoś zareaguje w porę!  
UntitledNa siłownię chodzę już 3 tydzień, wchodzę tam na cardio (rowerek, stepper, bieżnia), podciągam się na drążku, robię brzuszki, podnoszę ciężarki itp. Efekty widzę co raz lepsze, moje uda przestały być flakami a na brzuchu powoli zarysowuje się kaloryfer. Dziennie na siłowni spalam średnio 200kcal, chodze na nią codziennie i już chyba jestem uzależniona od tego... No, ale przecież każdy z nas powinien się uzależnić od zdrowego trybu życia!


wtorek, 10 czerwca 2014

Początki w blogsferze

 


Hej, cześć, czołem,
jestem Molly i jestem energiczną nastolatką, która ma pomysłów na swoją przyszłość tyle ile jest gwiazdek na niebie, łapię się za wszystko i marzę o tym, żeby być wszędzie, zobaczyć wszystko i spełnić swoje marzenia, których jest bez liku.
Bloga założyłam po to, aby opisywać na nim moje przygody z  castingami, spotkaniami z różnymi agencjami modelek, pisać o tym jak ćwiczę, co robię żeby schudnąć, będę wstawiać zdjęcia z moich podróży, tych dalekich i tych bliższych, przepisy na potrawy, które w ostatnim czasie wyjątkowo mi smakowały, pomysły na DIY oraz wiele, wiele innych.
Pisząc skrótem będę wstawiała tu wszystko czego dusza zapragnie! Od przepisów do opisów wyglądu castingu i recenzji książek i filmów!

Zapraszam do śledzenia mojej małej kiełkującej kolejnej przygody - tym razem przygody w blogsferze :) !