piątek, 9 lutego 2018

I'm moooooooving

Hi Fellas!

So I've been thinking about it for a while now and I've finally made up my mind - I've spent amazing four years on Blogger, but it's time to move! 

Feel welcome to visit my new blog - https://monycaandstuff.wordpress.com/



sobota, 13 stycznia 2018

“[…] I liked him for liking me.” - a piece of journalism I regard as excellent




            From the very beginning, you know what it is about. Love. But not a usual feeling between two people that seems so extraordinary, lasting, beautiful, authentic. It was not one true love. At least not in the full meaning of it.
            Reading this article you fall in love, just like the fourteen-year-old girl, with her eight-grade history teacher. Slowly starting to see how smart, caring, understanding he is. He becomes your crush like he did among all the feminine students. As if you were there waiting for him to look into your eyes, thinking of how amazing it would be if you could talk just with him, without all those other girls. Students could listen to the stories about their teachers teenage years for hours. His unsophisticated look, the way that he walks, speaks, everything seems to be just hitting the spot. You slowly realize that he could use it easily and so he did.
Mr. Lehrer liked all of his students, but it is easily seen that he liked her the most. Thirteen-years-old at the time, fascinated by the new, young, handsome teacher just as I was reading this essay. Even when narrator made it clear that they, the young girl and her eighth-grade history teacher, had a love affair I was still, just like her, containing all of his lies, absorbing a huge mass of untruth and keeping it in a jar full of falsity closed tightly with a lid.
Feeling as if I was there if I was the girl. I fell under the spell of vaguely harmless Mr. Lehrer. It can even be said that I developed an affection towards him. Keeping reading to see if their love will survive, enjoying their truck-rides, discussions, the time they spent together. But deep inside I knew that what he was doing was wrong. Making a woman believe that you love her even if it can be clearly seen that what you do is just playing around with her feelings should be treated as the worst crime. No one should be allowed to play with the heart of another person.  
Months passed, her parents found out about the relationship between their daughter and her teacher. They decided to bring an action at law. Finally, after weeks of therapy the girl, as well as the reader, realized that it wasn’t her fault. She was the abused, innocent, underage victim and all he did was just using her.
                        If it hadn’t been for the title after reading few staves I would have thought that it was all about forbidden fruit which was the love of a young, teenage girl and 10 years older, married man. Jenny Kutner shows the beauty of essay in her piece “The Other Side of the Story” published in Texas Monthly in 2013. She made me feel what the girl feels talking to Mr. Lehrer, being touched by him. I developed an affection towards the history teacher and, just like the girl, at first, I couldn’t deal with the fact that his every single word was just a delusion.
            Apart from the gripping plot, this is written with the extremely large amount of emotions which can be easily felt while reading. It is surely one of the pieces of journalism that I personally regard as excellent. Metaphors, understatements, great vocabulary and the amazingly well written about the taboo situation are the reasons why this essay is worth reading.

środa, 3 stycznia 2018

Podsumowanie mojego 2k17 trochę muzyczne

Ahhhhhh 2k17 dobiegł końca i mimo tego, że w grudniu nie mogłam powstrzymać ekscytacji w związku z faktem, że wszystko już się konczy powoli, to jednak ta siedemnastka nie była aż tak pechowa jak myślałam o niej w grudniowe wieczory. Dla udowodnienia tego, tak na prawdę bardziej samej sobie niż ludziom wokół mnie postanowiłam zrobić mały recap mojego roku. Do każdego miesiąca dołączę też piosenkę, która kojarzy mi się z danym miesiącem, albo jednym wydarzeniem miesiąca. Enjoy, jak zwykle.

STYCZEŃ
Początek 2k17 był dla mnie dość trudnym, ze względu na to co stało się u mnie w grudniu 2k16, ale mimo tego weszłam do nowego roku z pewnym optymizmem, chociaż bardzo myślałam nad rzuceniem studiów, lub chociaż transferem do Londynu. Nienawidziłam środowego modułu w zeszłym roku akademickim i wykładowczyni mnie dobijała na każdym kroku, ale jakoś wszystko przetrwałam. Wzrosła mi troszkę samoocena i zaczęłam rozumieć co tak na prawdę chcę robić w życiu. Do tego dalej duma mnie rozpierała patrząc na moje nowe tatuaże. Pracowałam dalej jako baristka, poszerzyłam swoją wiedzę o kawie i nawet jest to przydatne w moim aktualnym życiu. Do tego byłam już dumną autorką po pierwszej publikacji. I zaczęłam obsesyjnie słuchać The Kooks.

LUTY
Tyle ile pracowałam w lutym to chyba nigdy jeszcze mi się nie zdarzyło. Cały miesiąc zajęłam sobie zajęciami dodatkowymi na uczelnię i trochę oddaliłam się od znajomych. Godzinami przesiadywałam w pokoju lub bibliotece czytając. Szczerze - nie żałuję. Możliwe, ży było to spodowane moją małą obsesją pod tytułem "chcę wrócić do modelingu, chcę na kontrakt, nie chccę tu być", ale przyniosło to same dobre efekty.
MARZEC
Ten miesiąc nie był jakiś cudowny jeśli weźmiemy pod uwagę do czego doprowadził, ale akurat wtedy nic jakoś konkretniej mi nie przeszkadzało. Po raz pierwszy spotkałam się z chłopakiem, którego poznałam online, ha tak na instagramie, i bardzo dobrze spędząło mi się z nim czas. Wróciłam do obsesyjnego słuchania arktycznych małp, co było jego zasługą, bo jak dobrze pamiętam to jest to nadal jeden z jego ulubionych zespołów. Chodziłam na koncerty i wróciłam do starej siebie. Niestety wszystko potem poszło się jebać, trochę z mojej winy, trochę z jego. Ale mimo wszystko, trochę umilił mi marzec i kilka kolejnych miesięcy. A, do tego dowiedziałam się, że większa część z moich wykładowców odchodzi i nie będzie mnie uczyć na drugim, czy trzecim roku, co trochę dobiło mój rok, bardzo dużo ludzi odeszło, lub zmieniło kierunek, w tym jedna z moich koleżanek. No cóż, bywa i tak.
KWIECIEŃ
Skończyłam dwadzieścia lat i miałam z tego powodu troszkę depresję, ale czasu nie zatrzymam. Zdałam sobie sprawę z tego, jak dużo osiągnełam, jak bardzo dorosłam i jak samodzielna się stałam, co w moim przypadku jest dużym osiągnięciem, bo nie myślałam, że wyjazd do innego kraju może mi aż tyle dać, bo nigdy coś takiego tak dużego wpływu na mnie nie miało. Zaczęłam pisać więcej poezji i stresować się przed przeprowadzką i końcem pierwszego roku bo był to dla mnie ogromny przełom. Zaczęłam też szukać nowej pracy, bo tak jak ja nienawidziłam mojego szefa... Ło masakra.
 MAJ
Znalazłam nową pracę, którą uwielbam nad życie. Wróciłam do kelnerowania i w sumie sprawia mi to przyjemność, choć dużo narzekam. Zaczęłam poznawać się na marcowym chłopaku, co troszkę mnie dobiło i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Dużo o tym pisałam i sama siebie wkopywałam w dołek. Ale zdobyłam też kolejną publikację, nad którą bardzo długo pracowałam i w kolejnych miesiącach mój cały świat się obracał wokół artykułu, który został później opublikowany na VICE Polska. Do tego przeszłam przez przeprowadzkę mamy do UK co bardzo pomogło mi z wyskrobania się z psychicznej czarnej dziury.
CZERWIEC
Odeszłam z pracy baristki i miałam dość duże problemy z byłym szefem. Zamknęłam się w swoim świecie i codziennie pracowałam. Nie miałam na nic ochotę, dużo czytałam i pisałam i pod tym znakiem upłynęły mi całe wakacje. Próbowałam zerwać kontakt z marcowym ziomeczkiem, który bardzo źle wpływał na moje samopoczucie i do końca tego roku słabo mi się odcięcie od niego udawało, ale w końcu - achsukces.

LIPIEC
W lipcu dalej pracowałam, i w sumie nic specjalnego się nie wydarzyło, prócz dużych zmian wewnętrznych i zrozumienia samej siebie, Przechodizłam po raz pierwszy w życiu przez jakiś kryzys młodzieńczy i było to swego rodzaju interesujące. Ale też przez długi czas myślałam, że zaraz chyba z mostu skocz, bo miałam wrażenie, że wszystko czego się nie dotkę to się zawali.

SIERPIEŃ
Znowu włączyło mi się narzekanie na studia i próba zmiana uniwerka, ale po przemyśleniu stwierdziłam, że nie ma to większego sensu, bo straciłabym pracę, którą uwielbiam i byłabym daleko od znajomych, którzy są dla mnie dużym wsparciem. Ale co swoje straciłam myśląc o takiej opcji to moje. Powoli wracałam do życia towarzyskiego, czyli częściej wychodziłam z pokoju i w sumie to tyle.
WRZESIEŃ
Wróciłam na uniwerek, rozpoczęłam drugi rok i wbrew swojej woli zostałam reprezentantem mojego roku. No trudno. Podczas tygodnia dla pierwszaków bawiłam się jak fresher. Zaprzyjaźniłam się z chłopakiem, którego nienawidziłam podczas pierwszego roku, a później musiałam zręcznie wywinąć się z sytuacji, w której mój przyjaciel próbował się ze mną umówić, co wyszło mi bardzo niezręcznie i tak jakby powtórzyłam sytuację z gimnazjum, ale cóż, bywa i tak.
PAŹDZIERNIK
Próba odcięcia się od ziomeczka dlaej trwała, a do tego doszła mi drama z przyjacielem i nie było za ciekawie. Przypominały mi się codziennie moje błędy z imionami z tego roku, które mogę podsumować faktem, że chyba miałam dziwną obsesję z imionami na literę J. Na szczęście mi przeszło. Zrobiłam sobie piąty tatuaż i uwielbiam go ponad wszystko, zmianiłam trochę patrzenie na życie i naukę, znalazłam kierunek, który chcę zrobić na magisterkę i wszystko powoli zaczęło się układać. Ale bardzo powoli.
LISTOPAD
Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że znów zaczęłam rozmawiać z osobą, która powinna być poza jakimkolwiek zasięgiem mojego zainteresowania. Mianowicie kumpel człowieka, od którego tak długo próbowałam się odciąć. Zaczęłam świrować i to nie na żarty a do tego doszły mi moje deadline'y i... żyłam w ogólnym syfie, mój pokój odzwierciedlał mój stan emocjonalny.
GRUDZIEŃ
Wszystko było mega dużym bałaganem, ale wyszłam z tego cało. O dziwo. I tylko listopadowe wypadki siedziały mi w głowie i fakt, że trochę będę musiałą wyhamować z moją obsesją. Spędziłam około tydzień u mamy w innym mieście, co pozwoliło mi się uspokoić i wejść z kieliszkiem wina w ręku w nowy rok, który zapowiada się być pełnym wydarzeń, jeśli wierzyć wróżbom noworocznym. I choć trochę zamieszana w tym co czuję i myślę, to z optymizmem i tym razem trochę poturbowana wchodzę w nowy rok. Oby był lepszy.